piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 11.


* Oczami Justina *

Droga, którą przemierzałem ciągle się ciągnęła. Czułem jakby nigdy się nie kończyła. Zależało mi na tym aby jak najszybciej pojawić się u Nicole, dlatego gnałem jak jakiś pirat drogowy. Na szczęście była noc co wiązało się z tym, że drogi były puste. Nic mi ani innym uczestnikom ruchu drogowego nie zagrażało. W głowie mam mętlik. Boję się, co będzie kiedy już znajdę się na miejscu i gdy stanę przed jej drzwiami. Nie wiem co mam konkretnego jej powiedzieć, bo tak naprawdę nie wiem dokładnie co się z nią dzieje. Jestem zmęczony, ale muszę pojawić się w jej mieszkaniu jak najszybciej.

Przed sobą ujrzałem powoli wschodzące na niebo słońce. Byłem wykończony jednak ta chęć spotkania Nicole i wyjaśnienia co się z nią dzieje trzymała mnie przy tym aby nie zasnąć. Miałem przed sobą około godziny drogi. Postanowiłem, że zatrzymam się na chwilę przy jakiejś stacji benzynowej aby kupić sobie gorącą kawę. Widoki były piękne. Wychodząc z samochodu moje ciało otulił przyjemny ciepły wiatr, a wschodzące promienie słońca muskały moją twarz. Zakładając okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowę udałem się do lady. Miałem nadzieję, że reszta podróży minie mi szybko.

* Oczami Nicole *

Tej nocy nie potrafiłam zmrużyć oka. Pierwszy raz martwiłam się o kogoś, kogo praktycznie w ogóle nie znałam. To była dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Nie wiem jak się zachować. Co zrobię jeśli on się odezwie? Powiem: Hej Justin jak tam? Martwiłam się o Ciebie mam ochotę Ci nakopać? Bez przesady. Zupełnie nie wiem co zrobić, ale jak głupia czekam na jakiś znak, że żyje, że nic mu nie jest. Mam nadzieję, że ma trochę rozsądku i napisze, bo inaczej umrę z powodu martwienia się o jego drogocenny tyłek.

Po gorącej kąpieli, ubrałam się w dresy i po lekkim śniadaniu rozsiadłam się na kanapie z książką w ręku. Na zegarku dochodziła godzina 7. Było dość wcześnie tym bardziej, że swoją pracę zaczynam dziś dopiero o 13. Aby zająć sobie czas postanowiłam, że zatopię swoje myśli w lekturze. Musiałam się odprężyć i dać odpocząć moim myślom.

* Oczami Justina *

Stoję od 10 minut pod jej drzwiami i nie wiem co zrobić. Przecież teraz nie mogę stchórzyć! Wziąłem 2 głębokie wdechy i stanowczym ruchem zacząłem pukać do jej drzwi. Tak jak się spodziewałem, nikt mi nie otworzył. Ponowiłem czynność pukając jeszcze mocniej. Mam nadzieję, że zaraz ją zobaczę, ponieważ nie chciałbym wyważyć jej drzwi. Myliłem się. Nadal w jej mieszkaniu pozostała cisza. Zacząłem pukać mocniej i w dodatku bez przerwy.
- Justin?
- Nicole. – w końcu mogłem zobaczyć jej delikatną twarz. W dodatku bez makijażu. Totalnie naturalną. Moje serce przyspieszyło co nie było dobrym znakiem.
- Ty dupku! Martwiłam się o Ciebie. Dlaczego mi nie odpisywałeś na moje wiadomości?
- Mogę najpierw wejść? – dziewczyna otworzyła szerzej drzwi i wpuściła mnie do środka. – dzięki. – udałem się do salonu, a ona podążała za mną. Przyniosła nam po szklance wody i usiadła naprzeciwko mnie.
- Justin do cholery. Zachowałeś się jak dziecko! Martwiłam się o Ciebie a Ty to olałeś.
- Myślisz, że ja się nie martwiłem? Po smsie Jane od razu wsiadłem w samochód i przyjechałem do Ciebie.
- Jakim znowu smsie? Myślałam, że zmądrzałeś i postanowiłeś się odezwać.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i pokazałem dziewczynie wiadomość.


Justin! Z tej strony Jane, przyjaciółka Nicole, poznaliśmy się w szpitalu. Gdzie Ty do cholery jesteś?! Potrzebuję Twojej pomocy! Nicole zamknęła się w mieszkaniu. Nie pojawia się w pracy, nie chce otworzyć drzwi, ani odebrać moich telefonów. Kiedy stoję pod drzwiami jej mieszkania i błagam żeby otworzyła ona przez płacz krzyczy, że nie chce nikogo widzieć oprócz Ciebie! Mówi, że zaginąłeś,
że to wszystko bez nią! Martwię się cholernie! Błagam odezwij się i mi pomóż!


* Oczami Nicole*

Zamorduje ją! Jak Boga kocham zabije! I co ja mam mu teraz powiedzieć? Muszę to jakoś odkręcić, ale i tak Jane ma u mnie przerąbane.
- Aaaaa ta wiadomość.
- Wiesz coś o niej?
- Tak. Jane to wymyśliła. Chciała mi pomóc, martwiłam się o Ciebie a Ty mnie olewałeś. Żadnych oznak życia. Bałam się, że coś Ci się stało.
- I dlatego postanowiłyście ‘zwabić’ mnie tą wiadomością?
- Dokładnie.
- Nicole! To jest niepoważne! Wiesz jak ja się do cholery przestraszyłem?! Myślałem, że znowu Ci się pogorszyło!
- Przepraszam. – było mi naprawdę głupio. Myślałam, że Jane jakoś inaczej to załatwi.
- Dzięki naprawdę. Mogłaś napisać że się martwisz.
- A nie pisałam? Cały czas pisałam żebyś się odezwał a Ty mnie olałeś!
- Dobra nieważne. Musimy się kłócić?
- Nie.
- To dobrze. Mam prośbę. Mógłbym się u Ciebie zdrzemnąć? Jechałem całą noc i jestem cholernie zmęczony. – kiwnęłam głową i zaprowadziłam go do pokoju gościnnego. Powiedziałam, żeby się rozgościł, a ja przygotuję mu jakieś śniadanie. Przeczuwałam jednak, że kiedy wyjdę do pracy on będzie jeszcze spał dlatego postanowiłam, że zrobię mu kanapki.

Szykując się do pracy czułam ogromną ulgę. Kamień spadł mi z serca kiedy go zobaczyłam w moich drzwiach. Miałam ochote mocno go przytulić jednak coś mnie powstrzymało. Nie chciałam wyjść na idiotkę dlatego zachowałam się całkiem profesjonalnie.

____________________________________________