czwartek, 28 lutego 2013

Hej!

Nie to nie jest nowy rozdział. ;) Mój blog otrzymał nominację do Liebster Award od Salvaa która prowadzi bloga http://pyszaszcie.blogspot.com/. Jestem zdziwiona, ale bardzo dziękuję za to wyróżnienie. ;)
Oto odpowiedzi na zadane pytania:
1. Ulubiona piosenka?
Szczerze powiedziawszy nie mam jednej ulubionej piosenki. Jest ich mnóstwo, ponieważ co chwilę wynajduję coś nowego. Mogę powiedzieć, że na dzień dzisiejszy moją ulubioną piosenką jest "Nothing Like Us" by Justin Bieber.
2. Wyobraź sobie, ze każdy ma możliwość zabicia jednej osoby. Myślisz, że byś przeżył?
Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Jak każdy człowiek mam wrogów, ale szczerze powiem, że praktycznie ich nie znam. Nie toczę jakiś "wojen" czy kłótni. Podejrzewam, że znalazły by się osoby, które chętnie usunęły by mnie z tego świata.
3. Jesteś hejterem?
NIE! Dla mnie hejtowanie osób, których się nie zna jest niedojrzałe i bardzo żałosne. Mam już swoje lata, wydaje mi się, że co nieco na temat życia już wiem. Odnoszę się do każdego człowieka z szacunkiem i nie potrafię zrozumieć tego, dlaczego inni obrażają ludzi których praktycznie nie znają!
4. Zbierasz znaczki?
Zdecydowanie nie, ale listy i pocztówki owszem.
5. Wolisz Coca - Colę czy Pepsi?
Wybieram Coca - Colę.
6. Masz rodzeństwo?
Owszem, mam starszą siostrę.
7. Jakiej używasz przeglądarki?
Google Chrome.
8. Dlaczego założyłeś bloga?
W sumie to było spontaniczne. W mojej głowie wykreował się pewien pomysł na opowiadanie i postanowiłam się tym podzielić z innymi. Chciałam również sprawdzić się w pisaniu i zobaczyć czy potrafię zainteresować i zaskoczyć osoby, które śledzą mojego bloga.
9. Ulubiony aktor?
Hm.. To jest trudne pytanie, ponieważ nie oglądam zbyt wielu filmów. Przyznam, że nie mam ulubionego aktora.
10. Jaki masz kolor szczoteczki do zębów?
 Zieloną.
11. Lubisz szkołę?
Kiedyś jej nienawidziłam! Teraz kiedy już do niej nie chodzę z przyczyn zdrowotnych mogę powiedzieć że jest do zniesienia.

Osoby które są przeze mnie nominowane:

PYTANIA:
1. Kto jest Twoim autorytetem?
2. Czy sądzisz, że świat zmienił się na gorsze, że ludzie się zmienili?
3. Polecasz jakiś film warty obejrzenia?
4. Twoje motto to?
5. Twoje największe marzenie?
6. Jeśli mógłbyś zmienić w sobie jedną rzecz, co by to było?
7. Twoja ulubiona pora dnia?
8. Jesteś optymistą czy pesymistą?
9. Uważasz, że polskie sądownictwo jest niesprawiedliwe?
10. Chciałbyś pomagać w jakiś sposób innym?
11. Lubisz siebie takim jakim jesteś? 


wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 8.


*Oczami Justina *

Siedziałem zamknięty w swoim pokoju i nie potrafiłem wygrać z myślami, które ciągle zaprzątały mi głowę. Myślałem, że moja przeszłość mnie zostawi, że to już nigdy nie wróci. Nie chcę być już więcej potworem. Bałem się, że ktoś odkryje to co działo się w moim życiu kiedyś. Chociaż tuszowałem to jak tylko się dało bałem się, cholernie, że ktoś się o tym dowie. Wtedy nie miałbym już życia. Zamknęli by mnie gdzieś, albo zabili. Nigdzie nie czułem się bezpiecznie, nawet we własnym domu. Ciągle miałem przeczucia, że ktoś mnie śledzi, że ktoś o tym wie i że wystarczy moment, żeby cała ta sprawa ujrzała światło dzienne. Do tego wszystkiego ciągle myślałem o Nicole. Byłem dla niej niemiły, ale musiałem odpychać od siebie ludzi. Nie mogłem być dobry dla nikogo! Wiem, że trudno to wszystko zrozumieć, ja sam czuję się zagubiony. Miałem ogromną ochotę pojechać do modelki żeby ją przeprosić, ale pojawiało się w mojej głowie tyle argumentów przeciwko temu, że musiałem ochłonąć. Chwyciłem kluczyki od samochodu i zakładając kurtkę na siebie wyszedłem z domu. Chłodny letni wiatr musnął moją twarz. Przymknąłem na chwilę oczy i przystanąłem. Spojrzałem w niebo. Szukałem księżyca, jednak nigdzie go nie widziałem. ‘Dziś będę sobą. ‘ Wsiadłem pośpiesznie do samochodu i działając impulsywnie wyjechałem na drogę, pędząc przed siebie jak szalony. Nie miałem konkretnego celu. Postanowiłem jednak pojechać w jedno z moich ulubionych miejsc. Kiedy czułem się zagubiony zawsze siedziałem tam po kilka godzin i rozmyślałem. Nikt oprócz mnie [tak mi się wydaje] nie znał tego miejsca. Kiedy dojechałem do celu, zamknąłem samochód i usiadłem na ziemi. Moje nogi wisiały w powietrzu. Znajdowałem się nad opustoszałym kanionem. Kiedyś była tutaj fabryka która wydobywała wapno. Teraz nie było tutaj nic, ani nikogo. Tylko ja i wolna przestrzeń.

Zamykając oczy wróciłem do swojej przeszłości. To była zła strona mnie. Nie lubiłem często do niej wracać, ale nie umiałem o niej zapomnieć. To co się działo ze mną wcześniej było nie do opisania. Kiedy nadchodził ten dzień, czułem się jak potwór. Myślałem, że moje zachowanie jest jednorazowe, że już nigdy więcej to się nie powtórzy. Myliłem się. To wracało. Każdego miesiąca, stawałem się kimś kim nie chciałem być! Wszystko co odczuwałem w ten dzień było dwa razy silniejsze. Pierwszym razem nie potrafiłem tego kontrolować. Stawałem się potworem. Z biegiem czasu nauczyłem się nad tym zapanować starałem się wtedy spędzać ten dzień samotnie. Po pewnym czasie to uczucie mnie opuściło. Myślałem, że już nigdy nie wróci, jednak się rozczarowałem. Powróciło dwa miesiące temu… Wtedy moje wszystkie zmysły szaleją. Słuch staje się bardziej wytężony, wszystkie bodźce zaczynają mocniej działać. To szalone, ale jeśli nie jesteś w stanie nad tym zapanować jesteś zdolny do wszystkiego. Każdej nocy patrzę w niebo i szukam księżyca z obawą, że dziś coś może się stać, coś niedobrego czego dobrowolnie nigdy bym nie zrobił. Miałem wrażenie, że jestem z tym sam, ze nikt nie ma tego problemu. Ukrywam to w sobie jak tylko potrafię, nikt nie może się o tym dowiedzieć. NIKT!

Kiedy trochę ochłonąłem postanowiłem wybrać się jednak do Nicole. Wzbudziła we mnie sympatię, a ostatnie czego potrzebowałem to tego, żeby była na mnie zła. Nie będę jakiś przesadnie miły, ale chyba ‘ dziękuję ‘  i ‘ przepraszam ‘ w zupełności powinno starczyć.

* Oczami Nicole *

- Co tam u Ciebie słychać? – zapytałam mojego gościa po czym ruszyłam do kuchni aby nalać nam czegoś do picia. Do tej pory nie potrafiłam ukryć tego jak bardzo jestem zaskoczona jego wizytą.
- U mnie w porządku. Mam nadzieję, że się nie gniewasz iż postanowiłem Cię odwiedzić? – zaprzeczyłam po czym lekko się uśmiechnęłam.
- Jestem po prostu lekko zdziwiona. Nie sądziłam, że pofatygujesz się do mojego domu, żeby zapytać jak się mam.
- W sumie nie tylko po to tutaj jestem. – Patrick spojrzał na mnie dość tajemniczym wzrokiem. Nie potrafiłam go rozszyfrować dlatego skinieniem głowy dałam mu znak, że może kontynuować.
- Chciałem się zapytać, czy nie dałabyś się zaprosić w piątek na kolację? – uśmiechnęłam się szczerze. To miłe z jego strony, ale mimo wszystko jest moim lekarzem i muszę mieć do niego dystans.
- Nie miej mi tego za złe, ale muszę odmówić. Wiesz, jestem jednak Twoją pacjentką. Poza tym, chyba jeszcze trochę za wcześnie na randki. Znamy się niecały dzień. Mam nadzieję, że nie jesteś zły?
- Nie skądże. Rozumiem i szanuję Twoją decyzję. – jeszcze raz się do niego uśmiechnęłam i usiadłam wygodniej w fotelu.
- Cóż na mnie już czas. Jeśli zmieniłabyś zdanie, mój numer masz.
- Jasne, będę pamiętać. Odprowadzę Cię do drzwi. – zmierzaliśmy korytarzem do drzwi od mojego mieszkania. Przed wyjściem wymieniliśmy uścisk dłoni, a gdy doktor otworzył drzwi ujrzałam Justina. To była dość niezręczna sytuacja.  Mężczyźni patrzeli na siebie dość zimnym wzrokiem. Odniosłam wrażenie jakby mieli się zaraz na siebie rzucić.
- Do zobaczenia Nicole. – Patrick zadarł wysoko głowę i opuścił moje mieszkanie.
- Cóż Cię do mnie sprowadza? Znowu ktoś Tobie wlał na ulicy?
- Nie bądź sarkastyczna Nicole. Przyszedłem porozmawiać. – mina Justina nie była zbyt wesoła. Jego wyraz twarzy nadal był zimny, a ja postanowiłam, że będę temu obojętna.
- Wejdź. Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki. Ja tylko na chwilę. – usiadłam w fotelu a Justin zajął miejsce obok mnie na sofie.
- Chciałem Cię przeprosić i podziękować za pomoc.
- Ale zmiana! No proszę. W ciągu kilku godzin aż tak się zmieniłeś? Nie poznaje Cię.
- Nicole, przestań! Mówię poważnie.
- Ja też mówię poważnie, Justin. Zachowałeś się jak ostatni kretyn. Teraz chcesz wszystko naprawić? Jesteś oschły i zimny w stosunku do mnie więc nie licz na to, że ja będę Tobie nadskakiwać bo jesteś jakąś pożal się Boże gwiazdą!
- Myślałem, że da się z Tobą porozmawiać normalnie. Rozczarowałaś mnie swoim zachowaniem. Mogłem się tu w ogóle nie fatygować. Jesteś taka jak inne! – Justin zerwał się z miejsca i udał do wyjścia.
- Inne? Czyli jaka?
- Jesteś zimną i wredną suką! – wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Byłam zbyt oszołomiona żeby jakoś zareagować. Nikt nigdy nie powiedział mi tak mocnych i niemiłych słów. Przecież on mnie do cholery nawet nie zna! Nie potrafiłam się nie przejąć tymi słowami. Zawsze byłam wrażliwa na słowa krytyki, ale to był cios poniżej pasa. Jeśli kiedykolwiek go spotkam to chyba napluje mu w twarz! Udałam się do kuchni i sięgnęłam po wódkę. Nie powinnam pić, ale jeden kieliszek na rozluźnienie chyba mi nie zaszkodzi. Byłam tak zdenerwowana, że ze złości rzuciłam z impetem szklankę, która rozbiła się na kafelkach w drobny mak. ‘ Pożałujesz Tych słów, Bieber! ‘

* Oczami Justina *

Cholera! Jestem impulsywny i łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, ale nie wiem co we mnie wstąpiło żeby użyć tak mocnych słów! Żadna kobieta nie zasługuje na takie obelgi. Czułem się jeszcze gorzej niż wcześniej. Byłem na siebie tak wściekły, że miałem ochotę zrobić komuś krzywdę. Nie mogłem postąpić inaczej. Kiedy poczułem jej zapach, usłyszałem bicie serca, bałem się, że zrobię jej krzywdę. Musiałem jak najszybciej stamtąd wyjść. Moja przeszłość wraca. Do jasnej cholery dlaczego? Cały ten horror, ten potworny głód i niechęć do siebie wraca. Znowu gdy spojrzę w lustro będę czuł do siebie obrzydzenie. Znów nie będę potrafił zapanować nad swoim ciałem i umysłem. Nikt nigdy tak mocno na mnie nie działał, jak ona. Żadna żywa istota, żaden człowiek… Dlaczego to akurat musi być Nicole? A przede wszystkim jak mam wyrzucić z siebie tego potwora, który budzi się po prawie 4 miesięcznym śnie? Chyba będę musiał zniknąć na jakiś czas. Muszę spróbować jeszcze raz zapanować nad tym co drzemie wewnątrz mnie. Muszę nauczyć się z tym żyć, jeśli to nie będzie chciało mnie opuścić. Muszę udać się w odludne miejsce… 

____________________________________

I jak wam się podoba? Zaciekawiło was coś czy nie za bardzo? Będę wdzięczna za wszelkie opinię w komentarzach! 

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 7.


Przebudziłam się o 3 nad ranem. Mój oddech był nierówny, a ja cala trzęsłam się z zimna. Wstałam z łóżka aby udać się do kuchni po szklankę wody. Kiedy wróciłam do pokoju usłyszałam krzyki na ulicy. Jakaś grupka młodych ludzi szła chodnikiem ledwo się na nim mieszcząc. Przekrzykiwali się, popychali. Widziałam, że są pijani. Na pewno wracali z jakiegoś klubu. Mój wzrok skupił się jednak na jednym z nich. Miał na głowie kaptur i ledwo przebierał nogami. 2 chłopaków co chwilę go szturchała, popychała. Przystanęli. Otworzyłam drzwi na balkon i wyszłam na zewnątrz. Chciałam się bliżej przyjrzeć tej sytuacji, ponieważ ta jedna postać kogoś mi przypominała swoją posturą. Kiedy zaczął ktoś krzyczeć, że chłopak ma się ruszyć on usiadł na pobliskiej ławce. Zauważyłam, że przez ulicę przebiega jakiś umięśniony mężczyzna i zbliża się do nastolatka. Coś mi mówiło, że zbliżają się kłopoty. Chłopak kłócił się z tym facetem. Zaczęli się przepychać. Nim się obejrzałam, mężczyzna zaatakował chłopaka, a on upadł na ziemie. Zwijał się z bólu. Byłam przerażona. Reszta znajomych uciekła, a ja nie wiedziałam co zrobić!

Zbiegłam szybko po schodach i podbiegłam do osoby leżącej na chodniku. Trzymał się za brzuch i był skulony. Widziałam, że mocno oberwał, a ja nie mogłam tak bezczynnie się temu przyglądać. Kiedy byłam już obok niego, uklęknęłam i powiedziałam, że mu pomogę.
- Zostaw mnie do cholery!
- Nie takim tonem. Chcę Tobie pomóc! Nie będziesz tu tak leżał.
- Spadaj i daj mi święty spokój!
Kaptur z głowy chłopaka się zsunął. Oniemiałam jak zobaczyłam jego twarz. Spodziewałam się wszystkich, ale nie jego.
- Justin?!
- Jak widać!
- Wstawaj! Chodź pomogę Ci. Nie może Cię nikt w takim stanie zobaczyć! – gwiazdor protestował, ale kiedy zaczęłam na niego krzyczeć, powoli zaczął wstawać i zrobił się bardziej posłuszny.
- Połóż się na kanapie. Zaraz dam Tobie coś do picia. – Justin powoli się położył, ale nadal nogi miał podkurczone.
- Do jasnej cholery! Możesz mi wytłumaczyć dlaczego akurat na Ciebie musiałem trafić?
- Bo tu mieszkam? Przebudziłam się w nocy i was usłyszałam. Nieźle zabalowałeś. Nie spodziewałam się tego po Tobie.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz. – postanowiłam z nim nie dyskutować. Przyniosłam mu zimnej wody. Chłopak upił kilka łyków, ale nadal widać było na jego twarzy ból.
- Dałabym Tobie coś przeciwbólowego, ale piłeś więc nie możesz.
- Mam to w dupie. – coraz bardziej zaczynał mnie irytować. Co się z nim stało?
- To do Ciebie nie podobne Justin. Wydawałeś się inny.
- Nikt mnie nie zna.
- Nieważne. Nie mam zamiaru się z Tobą kłócić. Poleż tu dopóki nie wytrzeźwiejesz. Rano odwiozę Cię do domu. Czuj się jak u siebie.
- Obejdzie się. – zmierzył mnie od góry do dołu i zamknął oczy. Postanowiłam udać się do swojej sypialni. Nie miałam zamiaru iść spać, postanowiłam czuwać.

- Justin? Wstałeś już? – cisza. Słychać tylko odgłos tykającego zegara który właśnie wybijał godzine 9. Dzisiaj miałam wolne w pracy więc mogłam leniuchować cały dzień. Mówiłam, że będę czuwać jednak byłam zbyt wyczerpana sesją i zasnęłam. Weszłam do salonu. Spojrzałam na kanapę, ale nikogo tam nie było. Na stole nawet nie było żadnej kartki od niego. Zniknął jak gdyby nigdy nic. ‘ Ładnie się odwdzięczasz Bieber. Niech Cię szlag. ‘


Po zjedzeniu lekkiego śniadania, udałam się do parku aby trochę pobiegać. Musiałam dbać o formę i o swoje ciało. Poza tym, głowa pękała mi od tych wszystkich myśli. Nie wiedziałam czy zrobiłam coś źle, czy powinnam wyciągnąć w ogóle do niego pomocną dłoń. Był taki zimny i oschły w stosunku do mnie. Bardzo mi się to nie podobało. Chciałam dla niego jak najlepiej jednak chyba powinnam zostawić go w świętym spokoju.

* Oczami Justina *

Wiem, że zachowałem się niegrzecznie znikając z domu tej dziewczyny, ale co miałem zrobić? Dziękować jej na kolanach za to, że się nade mną ulitowała i mi pomogła? Była dla mnie miła, ja dla niej niekoniecznie. Pamiętam ją ze szpitala, od razu ją poznałem, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Wtedy moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, ja się zmieniłem. Chciałem, żeby ludzie znali mnie takiego jaki jestem teraz. Wizerunek grzecznego chłopca nie leżał moim menadżerom ani mojej karierze. Musiałem zmienić swoje życie. Przyzwyczaiłem się do nowego mnie i zaakceptowałem te role. Szczerze? Nawet ją polubiłem. Po zmianie zauważyłem, że ludzie odczuwają do mnie większy respekt co nie ukrywam było dla mnie satysfakcjonujące.
- Gdzieś Ty się szlajał całą noc? – mój menadżer jak zwykle się o mnie martwił. Dzwonił do mnie chyba z 30 razy, ale mój telefon był wyłączony.
- Byłem na imprezie. Trochę zabalowałem, ale spoko jestem gotowy do pracy. Nikt mnie nie widział, dziennikarze mnie nie ścigali. Możesz być spokojny.
- Bieber! Jeszcze jeden taki numer, a odchodzę i będziesz musiał szukać innego menadżera.
- Wow! Już się boję. Mam zacząć szukać? Jakoś Twoje groźby kompletnie po mnie spływają! – Scooter zmierzył mnie od góry do dołu lodowatym spojrzeniem i zniknął za drzwiami mojego domu.

Po ciężkim dniu, kiedy w końcu zostałem sam w pokoju wróciłem myślami do minionej nocy. Nie potrafiłem sobie wybaczyć tego jak paskudnie się zachowałem w stosunku do tej modelki. Wiedziałem jednak, że nie mogę jej przeprosić, bo to by było dla mnie upokarzające. Gdyby znała moją przeszłość i to co kiedyś robiłem, przestraszyłaby się mnie. Nadal tęsknie za tamtym życiem, chociaż ono nie było zbyt kolorowe. Niekiedy nienawidzę siebie za to, że muszę te tajemnice tłumić w sobie. Męczy mnie to od środka, jednak gdyby to wszystko wyszło na jaw, moja kariera byłaby skończona.

* Oczami Nicole *

Siedząc przed telewizorem gapiłam się w ekran, ale nie jestem w stanie określić jaki program oglądałam, ponieważ myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Ocknęłam się i postanowiłam się trochę odprężyć. Leżąc w wannie usłyszałam dzwonek do drzwi. Krzyknęłam, że za chwilę otworzę, a tymczasem wygrzebałam się z wanny i owinęłam starannie ręcznikiem. Byłam nieco zdziwiona, ponieważ z nikim na dzisiejszy wieczór się nie umawiałam. Dzwonek co chwilę dzwonił, a ja w końcu dotarłam do drzwi.
- Witaj. – nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, ponieważ szok jaki przeżyłam był zbyt wielki.
- Patrick? Co Ty tutaj robisz?
- Postanowiłem Cię odwiedzić, żeby sprawdzić co u Ciebie słychać. – spojrzał na mnie i obadał wzrokiem od góry do dołu. Lekko się uśmiechnął kiedy zobaczył, że ręcznik ledwo co się trzyma.
- Zaskoczyłeś mnie. Proszę wejdź, rozgość się. Pójdę coś na siebie włożyć i zaraz wracam. – skinął głową, a ja pobiegłam szybko do swojej sypialni. Nałożyłam jakieś rzeczy które miałam pod ręką i ciągle starałam się umiarowi swój oddech. Byłam bardzo zaskoczona. Spodziewałabym się wszystkich ale nie jego! Nie powiem, że ta niespodzianka mi się nie podobała, ale byłam lekko zirytowana, ponieważ mógł mnie wcześniej uprzedzić.

_____________________________________

Czytasz? Skomentuj proszę. (;

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 6.


Jak na złość mój piękny sen przerwał mi telefon. Byłam przekonana, że to mój budzik lecz gdy rozpoznałam, że to dzwonek mojego telefonu momentalnie stanęłam na nogi. Spojrzałam na wyświetlacz. ‘John’. Cholera! Chyba zaspałam. Odebrałam telefon i wyjaśniłam fotografowi, że niedługo będę. Na zegarze wybiła godzina 10, a w studiu miałam być o 8 żebym ze spokojem mogła się przygotować. Wzięłam szybki prysznic i zamykając pośpiesznie mieszkanie udałam się w kierunku mojego auta.

- Cholera! Nicole! Wiesz która jest godzina? Niedługo zaczynamy, a Ty nas traktujesz niepoważnie! Dzisiejsza sesja jest bardzo ważna i nie możesz zawalić. Na starcie odwalasz takie numery. Wole nie myśleć co wywiniesz podczas pracy!
- Dobra uspokój się! Zaspałam ok? Każdemu się zdarza. Zejdź ze mnie i nie denerwuj mnie od rana, bo to nie wpłynie korzystnie na naszą dzisiejszą współpracę! – mężczyzna chciał coś jeszcze dodać lecz ja czym prędzej popędziłam do swojej garderoby i zatrzasnęłam z hukiem drzwi. Moja stylistka, makijażystka i fryzjerka już na mnie czekały ze zniecierpliwieniem. Przeprosiłam je z żalem w oczach i poprosiłam o szybką interwencję w związku z moim wyglądem. Nie wiedziałam nawet jak mam wyglądać. Nie wiedziałam nic o tej dzisiejszej sesji! Nienawidzę tajemnic, ponieważ nigdy nie wiem co może mnie zaskoczyć, a niespodzianek nie lubię tym bardziej.

Po 2 godzinach ( czyli z pół godzinnym opóźnieniem ) w końcu wyszłam z pomieszczenia. Wyglądałam naturalnie, a zarazem ponętnie. Wiedziałam na temat dzisiejszego projektu tylko tyle, że nie mogę zawalić. Muszę dać z siebie 100%. Byłam bardzo ciekawa z kim będę dzisiaj współpracować. Wzięłam 2 głębokie wdechy i udałam się na plan. Kiedy ujrzałam osobę, która stanęła przede mną, zamarłam.

- Justin? – stanęłam jakbym zapuściła korzenie. Chłopak spojrzał na mnie zmierzył mnie od góry do dołu i kpiąco się uśmiechnął.
- Tak. Justin, Bieber na dodatek jakbyś nie skojarzyła. – co? On chyba kpi. Przecież się znamy! Albo i nie? Może mnie zapomniał?
- Wiem, ślepa nie jestem. – byłam zaskoczona jego zachowaniem. Kiedy był u mnie w szpitalu zachowywał się inaczej. Może to i dobrze, że mnie nie pamięta? Wolałabym żeby zapomniał, bo mój stan wtedy był fatalny.
- Super.
- Nicole, Justin skoro się już poznaliście możemy przystąpić do pracy? – pokiwaliśmy oboje głowami oraz ustawiliśmy się w wyznaczonym miejscu. Stałam tyłem przed Austinem, Moja lewa ręka chwytała tył jego głowy, a prawa spoczywała w kieszeni. On natomiast objął mnie w pasie, a swoje usta przybliżył do mojego policzka. Czułam się trochę niekomfortowo, ponieważ od dawna nie pracowałam z kimś w duecie. Zapomniałam jakie to uczucie i że przede wszystkim musze na ten czas wyłączyć wszystkie uczucia i odczucia. Jednak kiedy Justin mnie dotknął przebiegł po moich plecach zimny dreszcz. Zamknęłam na moment oczy aby dojść do siebie i postanowiłam kontynuować.

Nasza sesja trwała ponad 3 godziny. Byłam strasznie zmęczona. Nogi bolały mnie niemiłosiernie, ponieważ stanie na szpilkach podczas tylu godzin nie należało do najprzyjemniejszych zajęć. Nikt nie mówił, że ta praca jest łatwa dlatego na głos nigdy nikomu się nie przyznałam, że jest mi ciężko. Opadłam na kanapie w swojej garderobie i na chwilę zamknęłam oczy. Wszystko wydawało mi się takie dziwne. Chłopak traktował mnie zupełnie obojętnie, jakby na tej sesji mu nie zależało. Nie chodzi mi o to, żeby mnie pamiętał. On po prostu nie przykłada się do pracy należycie. Co chwilę prosił o przerwę, co jakiś czas bawił się telefonem. Zachowywał się jak niepoważny 15-latek. Miał wszystko gdzieś. Niekiedy nawet miał zachcianki które musiały zostać wykonane w trybie natychmiastowym. Stał się rozpieszczony i samolubny. Tak właśnie tak mogę go określić po dzisiejszym zachowaniu. To nie ten Justin, który się uśmiecha szczerze i dziękuje za wszystko. Dzisiejszy Justin jest zupełnie inny. Samolubny, niecierpliwy, obojętny i chamski! Podczas sesji 2 razy zwrócił mi uwagę, że mam uważać na fryzurę, albo że moje ciało nie jest tak doskonałe jak na zdjęciach które otrzymali. Gdzie pojawił się ten dżentelmen z mediów którego tak wszyscy dobrze znają? Jestem wykończona po dzisiejszym dniu. Spodziewałam się miłej niespodzianki, jednak ta sesja okazała się jak dla mnie jedną wielką klapą.

Kiedy wzięłam prysznic i przebrałam się w swoje rzeczy, John mnie zawołał aby oceniła dzisiejsze zdjęcia. Spoglądając na nie wiedziałam, że są dobre, ale postanowiłam trochę ponarzekać na pozy Justina, do których można było się przyczepić.
- To zdjęcie jest fatalne. Justin w złą stronę skierował swoje oczy. [….] to też mi się nie podoba. Zwróć uwagę jak Justin się patrzy. To ma przekonać klientów? Mnie by to odepchnęło!
- Możesz się ode mnie odczepić pani perfekcyjna?! – chłopak nie wytrzymał i krzyknął na mnie co bardzo mi się nie spodobało.
- Mówię jak jest. Siedzę w tej branży dość długo i potrafię dostrzec niedoskonałości więc nie myśl sobie, że skoro nazywasz się Justin Bieber to robisz wszystko idealnie! – piosenkarz spojrzał na mnie zdziwiony po czym coś odburknął pod nosem i wyszedł. Pożegnałam się z ekipą i poszłam w jego ślady. Dochodziła godzina 17, a ja byłam umówiona z psychologiem na godzinę 17:30. nie mogłam się spóźnić, a już na pewno nie przez gwiazdora, któremu w tyłku od tego wszystkiego zaczyna się przewracać.

Czekając na Dr. Jeremiego pisałam sms’y z moją przyjaciółką. Nie lubiłam czekać w kolejce, ponieważ wtedy mój czas strasznie się dłużył. Powinnam od 10 minut być już w gabinecie, jednak pacjentka, która była przede mną chyba miała dość dużo do opowiadania. Kiedy w końcu wyczytano moje nazwisko, wzięłam swoja torbę i udałam się do gabinetu. W pierwszej chwili pomyślałam, że pomyliłam pokoje, ponieważ za biurkiem zamiast ujrzeć Dr. Jeremiego ujrzałam innego, młodego lekarza.
- Przepraszam ja chyba pomyliłam pomieszczenia.
- Nie pani Nicole. Jestem w zastępstwie. Doktor niestety nie mógł się dzisiaj pojawić na terapii dlatego ja dzisiaj z panią porozmawiam. – mężczyzna był młody. Na moje oko miał 23-25 lat. Był wysoki i dobrze zbudowany. Brunet o przepięknej barwie oczu. Poprosił abym zajęła miejsce. Powolnym krokiem usiadłam na fotelu i wpatrywałam się. Nastała między nami krępująca cisza.
- Przejrzałem pani historię choroby, aby wiedzieć jak kontynuować terapię. Nazywam się Patrick Shanon. Mam nadzieję, że będzie się pani ze mną dobrze rozmawiało. I proszę się nie denerwować. Mimo mojego krótkiego stażu i młodego wieku, chcę pani pomóc i mam nadzieję, że w jakimś stopniu to pani zauważy.
- Miło pana poznać doktorze. Prosiłabym aby zwracał się pan do mnie po imieniu. Nie lubię kiedy ktoś mówi do mnie na pani. Czuję się wtedy starzej.
- Dobrze rozumiem. Więc Nicole, jak się ostatnimi czasy czujesz? – zaczęłam mu opowiadać o moich nastrojach, pytał czy leki sprzyjają i czy coś w moim życiu się zmieniło. Zauważył, że małymi krokami robię postępy, ale muszę się bardziej przyłożyć żeby wszystko się zmieniło na lepsze. Dał mi dużo cennych uwag, które doceniłam i za które podziękowałam.
- Proszę abyś pamiętała o zażywaniu leków i żebyś popracowała trochę nad zmianami nastrojów. Może udasz się na jakieś krótkie wakacje żeby się odprężyć?
- Dobry pomysł aczkolwiek nie wiem czy po tak długiej nieobecności w pracy dostanę jakikolwiek urlop.
- Jeśli chcesz, mogę napisać Tobie zwolnienie. To żaden problem.
- Na razie dziękuję, postaram się jakoś sobie poradzić jednak kiedy taka sytuacja zaistnieje to zgłoszę się do Ciebie… Znaczy do pana.
- Możesz mi mówić na Ty. To żaden problem. – wstał i podając mi rękę przedstawił się.
- Dziękuję.
- W takim razie na dziś to tyle. Jeśli by się coś działo daję Tobie moją wizytówkę. Jestem 24 godziny pod telefonem więc możesz śmiało do mnie dzwonić.
- Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, ze nie będzie takiej konieczności.
- Do widzenia.
- Do zobaczenia. – mężczyzna posłał mi uśmiech i wzrokiem odprowadził mnie do drzwi. Czułam się dziwnie. Nie potrafiłam określić tego uczucia, ale Patrick wywarł na mnie ogromne wrażenie. Był bardzo przystojny i do tego inteligentny. Lubiłam takich facetów. Byłam ciekawa jaki jest prywatnie. Stop! Przecież to mój lekarz. Nie mogę tak myśleć. Chociaż? Mam jego numer telefonu. Zawsze mogę zasymulować coś aby zjawił się u mnie. Może wtedy bliżej go poznam? Pokręciłam głową i wychodząc z przychodni roześmiałam się w niebogłosy. ‘ Moje pomysły są szalone, a ja niezrównoważona. ‘ 

_________________________________

Przepraszam za moją nieobecność. W najbliższym czasie wynagrodzę wam to wszystko.

Czytasz? Skomentuj. Wasza opinia jest dla mnie ważna.


wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 5.


* 2 miesiace później *

- Nicole! Możesz mi wyjaśnić dlaczego jesteś jeszcze niegotowa?! – John jak zwykle pieklił się, ponieważ sesja zdjęciowa miała zacząć się jakieś 10 minut temu, ale niestety ze względu na korki które panowały na mieście trochę się spóźniłam.
- Możesz na mnie nie krzyczeć? Dobrze wiesz jakie korki panuję o tej godzinie na mieście! Zaraz będę gotowa! – fotograf przewrócił tylko oczami i opuścił moją garderobę. Charakteryzatorka musnęła delikatnie moje usta bezbarwnym błyszczykiem i oznajmiła że jestem gotowa. Wstałam z fotela i udałam się do studia. Pomieszczenie nie było zbyt wielkie. Znajdowało się tu mnóstwo urządzeń potrzebnych do sesji oraz sporo ludzi, którzy musieli pomagać ‘mistrzowi’. John był jednym z najlepszych fotografów w LA. Wykonywał sesje zdjęciowe takim gwiazdą jak Rihanna, Beyonce czy Selena Gomez. Był najlepszy w tym co robi i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie lubił na nikogo czekać, ponieważ uważał, że czas to pieniądz. Cóż mogę stwierdzić, że się z nim zgadzam.
- W takim razie mogę się w końcu dowiedzieć, jaka jest tematyka dzisiejszej sesji? – Zapytałam fotografa, ponieważ jeszcze mnie nie poinformował nad czym będziemy dzisiaj pracować.
- Na początku, będziesz miała próbną sesje do reklamy perfum.
- Czyich perfum? Nikt mi nic nie powiedział.
- O tym dowiesz się później. Muszę zrobić Tobie trochę zdjęć, żeby podesłać je agentowi pewnego chłopaka i jeśli mu się spodobają, to sesja odbędzie się jutro.
- Ok. Nie ma sprawy. W takim razie bierzmy się do pracy.

John co chwilę kazał inaczej ustawiać mi się do zdjęć. Makijażystka, co 10 minut poprawiała mi makijaż co było dla mnie katorgą. Nie wiem ile już warstw pudru miałam na swojej twarzy, ale czułam, że z minuty na minute robi się coraz cięższa. Nie lubiłam zbyt wyrazistego makijażu. Lubiłam mieć mocno podkreślone oczy, ale moja cera była zadbana i zdrowa dlatego nie za często używałam podkładu. Nie czułam się z nim komfortowo. ‘Mistrz’ co chwilę się denerwował, że ktoś źle ustawił lampy, że dany przedmiot nie stoi tam gdzie powinien. Czułam, że dzisiejsza sesja będzie dość długa, aczkolwiek wiedziałam, że nie pożałuję, ponieważ zdjęcia na pewno będą prezentować się świetnie.

Po 3 godzinach naszej ciężkiej pracy w końcu mogłam się udać do garderoby, aby zmyć to wszystko co znajdowało się na mojej twarzy. Kiedy tylko znalazłam na pólce swój telefon na wyświetlaczu widniały 3 nieodebrane połączenia od Jane. Bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam cierpliwie, aż moja przyjaciółka odbierze telefon.
- Hej! Co słychać?
- Hej Nicole. Dzwoniłam, ponieważ chciałam się zapytać czy nie masz ochoty wybrać się może na zakupy?
- Jasne! Właśnie skończyłam sesje. Obejrzę tylko zdjęcia, doprowadzę się do ładu i możemy iść.
- Ok. W takim razie będę za godzinę pod studiem.
- Dobrze. Do zobaczenia! – jak to dobrze, że Jane jest ze mną. Po ciężkim dniu przyda mi się trochę rozrywki. Jeśli moje zdjęcia się spodobają  to czeka mnie jutro ciężki dzień. Miałam ochotę wyjść na imprezę jednak to nie był dobry pomysł, ponieważ muszę być wypoczęta. Zawód modelki to nie jest taka lekka praca jak się wydaje. Miło jest jak ktoś docenia Twoją urodę, jak nie zauważa wad lecz niekiedy tęskni się za normalnym życiem. Nie jestem światowej sławy modelką. Pracuję w tej branży dopiero od 2 lat i codziennie uczę się czegoś nowego. Na początku było najtrudniej. Musiałam zrzucić 15 kilogramów, ujędrnić swoje ciało, zadbać o cere i włosy. Kiedy osiągnęłam swój cel zostałam doceniona, a moja samoocena znacznie wzrosła. Jak każda dziewczyna mam swoje kompleksy, ale nie mówię o nich zbyt często, ponieważ nie chcę aby inni je zauważali. Akceptuje siebie taką jaką jestem i inni widzą to co ja chcę żeby we mnie widzieli. Przyznam szczerze, że ta metoda działa w 100%!

- Zdjęcia są rewelacyjne jak zawsze! Nasza praca jest nieoceniona. To wszystko dzięki Tobie John. – mój fotograf odmruknął coś pod nosem i machnął lekceważąco ręką na znak że wie o tym i że mu bardzo miło. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie widziałam go zawstydzonego. To najbardziej pewna siebie osoba jaką znam!
- Ty też dałaś z siebie dzisiaj wszystko. Jestem zadowolony z naszej współpracy! Teraz muszę wysłać te fotki temu menadżerowi. Dzisiaj jeszcze się odezwie więc jak będę coś wiedział to dam Tobie znać.
- Ok. Będę czekała na wiadomość. Teraz uciekam na zakupy! Trzymajcie się wszyscy ciepło i dziękuję! – pomachałam do mojego teamu i zniknęłam za drzwiami pokoju.

- Jane, nie wiem ile można chodzić po sklepach, ale chętnie bym sobie jeszcze coś kupiła!
- Chodzimy po tym centrum już 4 godziny! Kupiłaś tyle ile ja nie kupię sobie nawet przez cały rok! Nie czuje nóg i do tego jestem piekielnie głodna! Chodźmy coś zjeść, bo inaczej padnę i będziesz musiała zbierać mnie z podłogi!
- Ok. ok. już się nie denerwuj. Na dzisiaj koniec. Przyznaj jednak, że wszystko co kupiłam jest fantastyczne!
- Tak jest masz rację, ale chodź już! – przyjaciółka zaciągnęła mnie do greckiej restauracji jaka znajdowała się w centrum handlowym i z westchnieniem ulgi usiadła wygodnie na krześle. Zamówiłyśmy obie rybę po grecku oraz mrożoną herbatę. Plotkując dalej, czekałyśmy ze zniecierpliwieniem na nasze zamówienie. Dopiero teraz odczułam głód. Zapachy które unosiły się wokół pobudzały moje zmysły. Miałam ochotę spróbować wszystkiego. Niestety musiałam odmówić. Tak naprawdę nie powinnam jeść nawet tej ryby a zamówić sobie jakąś niskokaloryczną sałatkę, ale doszłam do wniosku, że od jednej małej rybki nie przytyje od razu 5 kilogramów.


Kiedy odwiozłam Jane do domu, ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Mój telefon zaczął dzwonić, a ja nie potrafiłam go nigdzie znaleźć. Byłam zmuszona aby zjechać na pobocze i poszukać urządzenia, ponieważ nie chciałam spowodować żadnego wypadku.
- Hallo?
- Nicole. Jutro o 12 sesja. Menadżerowi spodobały się Twoje zdjęcia i jest gotowy na współpracę.
- Ok. będę. Do jutra! – szczerze? Spodziewałam się, że odpowiedź na moje zgłoszenie będzie pozytywna. Nie chcę się przechwalać, ale moja uroda jest naprawdę wyjątkowa. Większość ludzi mi po powtarza, dlatego sama zaczęłam w to wierzyć. Musiałam teraz bezpiecznie dojechać do domu, wziąć relaksującą kąpiel i położyć się do łóżka przed 22 aby wstać jutro bez worków pod oczami. Swoją drogą, jestem bardzo ciekawa, kto jest producentem tych perfum? Wszyscy są bardzo tajemniczy i niestety nie dowiedziałam się niczego szczególnego. Mam nadzieję, że nie będę rozczarowana jutrzejszym dniem. Miałam miłe przeczucie, że spotka mnie jutro coś miłego i niespodziewanego.

___________________________

Zdradzę tylko tyle, że w kolejnych rozdziałach akcja zacznie się powoli rozkręcać dlatego proszę abyście się na starcie nie zniechęcali.

Czytasz? Skomentuj.

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 4.


Czuje się strasznie samotna. Nikt mnie nie odwiedza, nie mam kontaktu ze światem zewnętrznym. Dlaczego? Ponieważ odrzuciłam pomocną dłoń mojej przyjaciółki która chciała mi pomóc. Jaka ja jestem głupia. Bez niej to już nie to samo. Ona zawsze opiekowała się mną jak starsza siostra. Była zawsze przy mnie kiedy działo się w moim życiu coś niedobrego. Dlaczego dopiero w szpitalu musiałam zrozumieć jak bardzo jej potrzebuje? Jak bardzo za nią tęsknię? Odrzuciłam ją i to nie daje mi spokoju. Jestem zła na siebie już nie na nią chociaż nie powiem, że byłam na nią wściekła kiedy wparowała do mojego domu, przez co znalazłam się tu gdzie teraz jestem. Jak mam to naprawić? Boję się, że na to może być już za późno.

Traktowali mnie w tej placówce jak jakiegoś intruza. Nie wiem ile dni już tu jestem. Tydzień, dwa? Cały czas w pasach i na dodatek nie chcą mnie z nich na moją prośbę wyswobodzić. Nawet do tej przeklętej łazienki nie mogę się dostać! Co jest tu do cholery nie tak? Dawno również nie widziałam pani salowej z którą wcześniej rozmawiałam. Nie wiem nawet jak się nazywa. Szkoda, ponieważ chętnie zamieniłabym z nią kilka słów, bo niedługo zwariuję.

Pod wieczór, kiedy pielęgniarka przyniosła mi kolację i gdy zaczynała mnie karmić powiedziała, że niebawem zostanę uwolniona z pasów i będę mogła pospacerować po oddziale. ‘ Nareszcie! ‘ Niestety nie określiła dokładnie kiedy, mam jednak nadzieję, że nastąpi to niebawem, bo inaczej nabawię się odleżyn.

Kiedy się obudziłam byłam zdziwiona, że leżę na boku. Po chwili dotarło do mnie, że jestem ‘wolna’! Mogłam wstać z łóżka i w końcu rozprostować kości. Jednak to nie było takie łatwe jak się wydawało. Kiedy próbowałam stanąć o własnych siłach na nogach upadłam na posadzkę. Lekko się skrzywiłam z bólu, który odczuwałam w okolicy biodra. Syknęłam. Próbowałam wstać jednak na marne.
- Hej nic się Tobie nie stało? – podszedł do mnie jakiś chłopak, w białym fartuchu. Twarz miał znajomą, ale nie mogłam go z nikim skojarzyć.
- Nie chyba nie, tylko strasznie boli mnie biodro. I nie mogę wstać. Mógłbyś mi pomóc?
- Jasne. – chłopak sprawnym ruchem wziął mnie na ręce i delikatnie położył na łóżku. – Gdzie Cię boli?
- Tutaj. – wskazałam miejsce w którym ból się nasilał a on delikatnie mnie tam dotknął. Przeszył mnie straszny ból, a ja domyśliłam się, że coś jest nie tak.
- Chyba mocno potłukłaś sobie lewe biodro.
- Doprawdy? Co Ty nie powiesz. – prychnęłam, na co nieznajomy lekko się skrzywił. Dotarło do mnie, ze moje zachowanie było niegrzeczne. – Przepraszam. Po prostu jestem wykończona przebywaniem w tym szpitalu i wszystko mnie drażni.
- Rozumiem, nic się nie stało. Poczekaj tu na mnie, nigdzie się nie ruszaj. Zaraz wrócę.
- Ok. – odparłam i leżałam bez ruchu. Bałam się poruszyć, ponieważ nie chciałam odczuć tego ogromnego bólu. Chłopak po niecałych 3 minutach był znowu obok mnie.
- Spuść trochę spodnie i podnieś koszulkę. Wysmaruję Tobie biodro maścią rozgrzewającą na potłuczenia. Powinno pomóc. – poprosił, a ja z zawahaniem wykonałam jego polecenie.
- Ojej.
- Co się stało? Coś nie tak?
- Masz strasznego siniaka! Ale nie bój się, zaraz temu zaradzimy. – chłopak lekko się zaśmiał.
- Bardzo śmieszne. Z siniakami nie jest mi do twarzy. – delikatnie się uśmiechnęłam na co odwzajemnił mój gest.
- Gotowe. – oznajmił i skierował się do umywalki aby umyć ręce.
- Dziękuję.
- Teraz się przykryj, żebyś to porządnie rozgrzała. – skinęłam głową i wykonałam polecenie chłopaka w białym fartuchu. Miał piękne czekoladowe oczy. Jego usta były pełne, a kości policzkowe wyraziste. Ogólnie jego twarz była sympatyczna.
- Przepraszam, ale odnoszę wrażenie, że gdzieś Cię już widziałam. – nieznajomy spuścił głowę i chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Tak na pewno widziałaś mnie albo w telewizji, albo w Internecie. Przepraszam nie przedstawiłem się. Jestem Justin, Justin Bieber. – na te słowa szczęka mi opadła. Wiedziałam że gdzieś go widziałam! Ale zaraz. Co on tu robi?
- Ja jestem Nicole McCartney. Co Ty tutaj robisz? Taka gwiazda jak Ty chyba nie odwiedza szpitali psychiatrycznych?
- Jestem tutaj w celach charytatywnych. Lubię pomagać innym. Odwiedzam różne szpitale czy ośrodki. Tutaj jestem pierwszy raz. – uśmiechnęłam się lekko. Wydawał się sympatyczny, ale przecież to gwiazda! Zaczynało się robić ciekawie.
- Rozumiem. W takim razie nie zatrzymuję Cię już. Pewnie masz dużo do roboty.
- Skądże. Chętnie z Tobą posiedzę, jeśli oczywiście pozwolisz. – lekko się zarumieniłam, ale pewnie skinęłam głową na znak że się zgadzam.
- Słyszałem Twoją historię. Bardzo mi przykro z powodu rodziców. Pielęgniarki non stop o Tobie mówią. Niekiedy są strasznie wredne.
- Tak wiem, ostatnio dały mi coś dożylnie i momentalnie zasnęłam. Nie chcą mi nawet powiedzieć jaki jest dzień tygodnia, nie wiem ile tutaj już siedzę.
- Dziś jest czwartek. 8 maj. Godzina 11:12.
- Cóż za dokładność. Dziękuję! Czyli z moich obliczeń wynika, ze spędziłam tutaj już 3 tygodnie.
- Nie martw się, niedługo Cię wypuszczą. Widać, że jakoś się trzymasz.
- Dzięki. Ale to pozory szczerze powiedziawszy. Chciałabym już wrócić do domu. Muszę przeprosić moją przyjaciółkę, a nie wiem jak mam się z nią skontaktować. Nie mam tutaj ani telefonu ani laptopa. Jestem totalnie odcięta od świata. – Justin usiadł wygodnie w fotelu i chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Może chcesz skorzystać z mojego? Nie wolno tutaj wnosić telefonów, ale mi udało się go przemycić.
- mogłabym? Będę dozgonnie wdzięczna! – Chłopak podał mi swojego czarnego iPhone a ja zaczęłam pisać wiadomość sms do Jane z prośbą odwiedzenia mnie. Miałam nadzieję, że przyjdzie… Muszę ją przeprosić.

Trochę się krępowałam z powodu obecności celebryty, który nadal siedział w moim pokoju, jednak przyznam szczerze, że rozmawiało nam się dość dobrze. Kiedy opowiadał mi o swojej karierze, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Wiem, że to z mojej strony bardzo niegrzeczne zachowanie, ale leki które mi podają, są bardzo wyciszające, wręcz usypiające.

Usłyszałam hałas na korytarzu co momentalnie sprawiło, że moje oczy otworzyły się najszerzej jak tylko mogły. Próbowałam wstać z łóżka jednak odczułam przeszywający mnie ból. Od razu zrezygnowałam z pomysłu spacerowania po korytarzu. Byłam tak zajęta szumem za drzwiami, że nawet nie zauważyłam iż ktoś siedzi w fotelu. W sali było dość mrocznie więc nie potrafiłam określić co to za osoba.
- Kto tu jest?
- To ja. – Jane. Od razu poznałam jej spokojny i miękki głos jednak tym razem dało się dostrzec że jest przepełniony bólem.
- Jane. Tak bardzo dziękuję, że przyszłaś.
- co się stało, że chciałaś mnie widzieć? – jej ton był dość oschły. Wcale się jej nie dziwiłam, ponieważ zdawałam sobie doskonale sprawę z tego jak mocno ją skrzywdziłam.
- Chcę Cię przeprosić. Ostatnie wypowiedziane przeze mnie słowa były nie na miejscu. Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Ze złości? Z rozpaczy? Po prostu byłam przerażona, że pojawiłam się tutaj. Jane, ja Cię kocham jak siostrę i nie chcę Cię stracić. Tak bardzo Cię przepraszam. Wybacz mi, proszę. – dziewczyna siedziała z kamiennym wyrazem twarzy i zapatrzona w jeden punkt zaczęła rozmyślać. Bałam się, że mnie odrzuci chociaż jej zachowanie byłoby w pełni uzasadnione. Zasłużyłam na to po tak mocnych i przykrych słowach jakie wypowiedziałam.
- Cóż. Tego co powiedziałaś, nie da się tak po prostu wymazać. Twoje słowa bardzo mocno mnie skrzywdziły. Ja miałam dobre intencje, chciałam Tobie pomóc, wyciągnąć Cię z tego bagna. Chciałam abyś czuła moje wsparcie. Ja rozumiem, że byłaś na mnie o to zła że chciałam uratować Tobie tyłek i po części rozumiem to jak się zachowałaś, ale skad mogę mieć pewność, że nie myślisz tak na poważnie?
- Jane, ja mówiłam to w złości. Nie wiem jak mam Tobie udowodnić, że to co mówiłam jest nieprawdą. Uwierz mi, że leżąc w tym przeklętym szpitalu dużo zrozumiałam. Kiedy Cię stracę zostanę sama i już w ogóle nie będę miała po co żyć. Jesteś dla mnie jak rodzona siostra. Znamy się 10 lat. Wiesz, że zawsze ale to zawsze jestem Twoją przyjaciółką i że nigdy nie chciałabym Cię stracić. Jeśli jednak postanowisz odejść, będę musiała się z tym pogodzić, ale chciałabym zrobić wszystko żebyś tylko tego nie zrobiła. – nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo bałam się odpowiedzi na moje słowa. Bałam się że usłyszę, że z naszą przyjaźnią koniec. Zawaliłam i zdaję sobie z tego doskonale sprawę, ale zrobię wszystko żeby odzyskać jej zaufanie do mnie.
- Uspokój się. Przecież wiesz, że nigdy Cię nie zostawię! Wiem przecież, że nasza przyjaźń jest w stanie przetrwać wszystko. Będę z Tobą nadal. A o tej sprawie zapomnijmy ok.?
- Kocham Cię siostro!
- Ja Ciebie też. – wielki i ciężki kamień spadł z mojego serca. Byłam zadowolona że wszystko powoli zaczyna się układać.

Jane siedziała przy mnie kilka godzin. Plotkowałyśmy, opowiadała mi co dzieje się na zewnątrz a ja podzieliłam się z nią opowieścią o Justinie, którego dzisiaj poznałam. Na początku nie była w stanie mi uwierzyć. Przekonywałam ją chyba z pół godziny. Uwierzyła dopiero wtedy, kiedy chłopak wszedł do mojej Sali.
- I jak się czujesz? Jak z biodrem? – Jane oniemiałam, a ja razem z nią. Nie sądziłam, ze kiedykolwiek tu wróci, a już w ogóle nawet nie śniłam, że będzie mnie pamiętał.
- Dziękuję, już lepiej. Nadal boli ale jakoś przeżyję.
- To dobrze. – nastała niezręczna cisza. Postanowiłam, że przedstawię moją przyjaciółkę Justinowi. Podał jej rękę i dosiadł się do nas jak gdyby nigdy nic. Moja siostra wypytywała go o różne sprawy związane z jego karierą, a ja leżałam i bacznie przysłuchiwałam się jego odpowiedzią. Wydawał się miły, jednak miałam do niego ogromny respekt z powodu tego kim był.

Ten dzień był dość wyczerpujący i długi. Kiedy moi goście opuścili moją ‘sypialnię’ ułożyłam się wygodniej na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Musiałam ułożyć plan swojego dalszego życia. Musiałam mieć jakieś marzenia, cele. Pragnę się zmienić i powoli stanąć na nogi. Wierzę, że dzięki Jane i innym osobą mi się uda. Na początku muszę jednak załatwić sprawy związane z pracą. Chciałam się rozwijać dalej w modelingu i pokazać innym, że warto zawalczyć. Może założę własnego bloga na którym będę opisywała swoje życie? Być może dzięki temu pomogę innym nastolatką. To byłby szczytny cel.

 ________________________

PRZEPRASZAM! Nie tak to miało wyglądać, ale niestety. Przez sprawy rodzinne moja ' twórczość ' została nieco naruszona i nie potrafię się na niczym w pełni skupić. Mam nadzieję że mi to wybaczycie, a ja kolejnym rozdziałem wam to wszystko wynagrodzę.

Czytasz? Proszę, skomentuj.

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 3.


Odczuwaliście kiedyś potrzebę porozmawiania z kimś kogo tak naprawdę nie znacie? Kogoś, kto nic o was nie wie, kto nie zna waszej przeszłości i nie będzie was porównywał do tego jacy byliście kiedyś? Ja odczułam dzisiaj taką potrzebę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nie chcę rozmawiać z psychologiem czy psychiatrą chociaż oni właściwie mnie nie znają. Pragnęłam rozmowy z osobą duchowną, z księdzem. Nie jestem aż nad to wierzącą osobą, ale jestem katoliczką. Może zbyt często nie uczestniczę we mszy świętej z powodu lenistwa czy obowiązków, ale wierzę w Boga nawet po tym ile przykrości i bólu na mnie zesłał. Bóg. Kim on właściwie jest? Wszyscy doskonale wiemy, że Boga nikt nigdy nie widział, że jest duchem który czuwa nad każdym. Jest On władcą nieba i kieruje naszym życiem. To dzięki Niemu budzimy się każdego dnia. To On daje nam na barki tyle ile możemy znieść. Czy nie jest tak? Pomimo, iż Bóg jest naszym Ojcem, czuję do niego silny respekt i przyznam szczerze, że czasami się Go boję. Przeraża mnie myśl, że może zesłać na mnie jeszcze więcej cierpienia. Jestem dziewczyną o słabej psychice. Dość często się załamuje i płacze. Po śmierci rodziców odwróciłam się od Niego. Obwiniałam Go za wszystko. Teraz powoli wszystko się zmienia. Może nie aż do tego stopnia, że będę codziennie odmawiała pacierz i to dwa razy dziennie, ale myślę, że rozmowa z księdzem to dobry pomysł.

Do mojej sali co jakiś czas wpadał lekarz dyżurny albo pielęgniarki. Gdy mnie widzieli nie odzywali się do mnie ani słowem, z resztą wcale nad tym nie ubolewałam, ponieważ nie miałam ochoty z nikim na ten temat rozmawiać. Traktowałam ich jak powietrze, jak duchy których nie widzę. Miałam w nosie to co podają mi w kroplówce lub to co podają mi dożylnie. Najważniejsze dla mnie na ten czas było to aby się przełamać i poprosić kogoś o to aby przyszedł do mnie ksiądz. Obojętnie jaki byleby był księdzem.

Po obiedzie weszła do mojej sali pani sprzątaczka. Wyglądała na miłą, dlatego postanowiłam, że to właśnie ją poproszę o pomoc. Nie chciałam, żeby lekarze pomyśleli że proszę o ostatnie namaszczenie czy coś z tych rzeczy. Nie miałam zamiaru też się im tłumaczyć dlaczego akurat chcę porozmawiać z księdzem, a nie z nimi.
- Przepraszam panią. Mogłabym o coś panią poprosić? – zauważyłam na twarzy tej starszej kobiety zdziwienie oraz lekki strach, który wyczytałam z jej oczu. Może pomyślała, że coś mi się stało? – Niech się pani nie boi. – dodałam delikatnym głosem, na co twarz kobiety lekko się rozluźniła.
- Słucham Cię moje dziecko. Coś się stało? Może chcesz żebym poprawiła Tobie poduszkę? Widzę że przez te pasy nie jest Tobie wygodnie.
- Nie o to chodzi proszę pani. Mogłaby pani coś dla mnie zrobić? Chodzi mi o przysługę.
- Jeśli chcesz, żebym wyswobodziła Cię z tych pasów to moje dziecko musisz o tym zapomnieć. Nie mogę robić takich rzeczy.
- Nie o to mi chodzi. Chciałabym panią zapytać, czy nie zna pani może przypadkiem jakiegoś księdza? – specjalnie spojrzałam na jej twarzy aby zobaczyć jakie emocje wymalują się na jej buzi. Wiedziałam, że będzie zaskoczona, ale nie myślałam, że aż tak.
- Po co Tobie ksiądz drogie dziecko?
- Chciałabym z nim porozmawiać. Niech się pani nie martwi, nie chodzi mi o ostatnie namaszczenie czy jakiś inny sakrament. Po prostu chciałabym z nim porozmawiać. – starsza pani odetchnęła z ulgą i powoli usiadła na moim łóżku.
- Powiem szczerze, że znam takiego jednego wikarego. Jest młody, ale bardzo sympatyczny i dojrzały. Jego kazania, które głosi podczas mszy świętej naprawdę potrafią dać człowiekowi do myślenia.
- Świetnie. W takim razie czy mogłaby pani poprosić go o spotkanie ze mną? Bardzo mi na tym zależy.
- Oczywiście. Postaram się dzisiaj z nim porozmawiać drogie dziecko. Podejrzewam, że jutro Cię odwiedzi.
- Będę pani bardzo wdzięczna. I jeśli bym mogła prosić, niech ta rozmowa zostanie między nami dobrze? Nie chcę z nikim rozmawiać o moim życiu.
- Dobrze. Nie ma problemu. Teraz muszę uciekać, ponieważ obowiązki mnie wzywają.
- Jasne, rozumiem. I jeszcze raz bardzo pani dziękuję. – kobieta lekko się do mnie uśmiechnęła, po czym zniknęła za drzwiami sali.

Byłam rozbita. Moje myśli krążyły pomiędzy życiem, a śmiercią. Nie chciałam nikogo prosić o pomoc, ale czułam, że jeśli się komuś porządnie nie wyżalę to pęknę i myśli samobójcze mnie nie opuszczą. Chciałabym zawalczyć, spróbować ułożyć sobie życie. Z drugiej strony jednak chciałabym to zakończyć i mieć święty spokój. Straciłam najważniejsze dla mnie osoby. Rodziców, przez wypadek i swoją najlepszą przyjaciółkę, z własnej nieprzymuszonej woli. ‘ Jestem beznadziejna. ‘ Tylko to krążyło mi po głowie. W szpitalu czułam się jak roślinka. Nie mówiłam, nie jadłam, nie piłam. Cały czas byłam przywiązana pasami, jakbym była osobą agresywną. Nie wiem czy to zgodne z prawem, ale nie zagrażałam zdrowiu czy życiu innych pacjentów. Powiedziawszy szczerze ten szpital był dziwny. Żadnego lekarza nie interesowało to jak się czuję, czy chcę z kimś porozmawiać. Było tu mrocznie i spokojnie aczkolwiek bałam się tu spać, ponieważ miałam jakieś ‘wizje’ że ktoś przyjdzie w nocy i mnie zamorduje. Wiem, że moja wyobraźnia jest dość bujna, ale to w końcu szpital psychiatryczny.

Kiedy się obudziłam, za oknem wschodziło słońce. Nie wiedziałam jaki jest dzień tygodnia, ani która jest godzina. Czułam się jakbym żyła zupełnie w innym świecie. Tu czas nie grał roli, jakby się zatrzymał. Musiałam skorzystać z toalety jednak sama nie potrafiłam się wyswobodzić z tych przeklętych pasów. Nie wiedziałam jak mam wezwać pomoc, ponieważ nikt nie położył mi w pobliżu dłoni żadnego guzika abym mogła wezwać pielęgniarki. Pozostało mi jedno. Krzyk. Na początku podniosłam tylko głos, nie chciałam robić wokół siebie zamieszania jednak potem moje wołanie zamieniło się w rozpaczliwe krzyczenie, dzięki czemu od razu obok mojego łóżka pojawiły się aż 3 pielęgniarki.
- Dlaczego się pani tak drze?! – nie ma co. Siostra o brązowych włosach i wyłupiastych oczach była bardzo miła.
- Chcę skorzystać z toalety. Mogą mnie panie łaskawie odpiąć żebym mogła tam dojść? – wszystkie trzy równo na siebie spojrzały i zaczęły się śmiać. ‘Czy ja powiedziałam coś śmiesznego?’
- Chyba pani żartuje.
- To jak inaczej mam skorzystać z toalety? – powoli zaczynałam się irytować.
- Nigdzie pani nie pójdzie. Damy pani takie plastikowe urządzenie i tam pani zrobi to co potrzebuje. – tego już było za wiele! Traktowały mnie jak osobe która jest naprawdę w ciężkim stanie i nie kontaktuje ze światem.
- Pani sobie że mnie żarty stroi? Przecież nie jestem niepełnosprawna i potrafię pójść na własnych nogach do toalety!
- Może pani nie podnosić na nas głosu? Takie są przepisy. Albo pani się załatwi tam gdzie pani damy, albo nie zrobi pani nic.
- Czy wyście powariowali?! Nie traktujcie mnie jak dziecko! Potrzebuję trochę prywatności! Nie będę załatwiać potrzeby w łóżku! Może mam się jeszcze wykąpać leżąc związana pasami?
- Oj chyba się pani robi agresywna. Daniell przynieść jakieś leki, trzeba te pacjentkę wyciszyć. – tego było już za wiele. Jak miałam się nie denerwować?
- Niech sobie pani ze mnie nie kpi! Nie jestem agresywna! Chcę po prostu jak normalny człowiek skorzystać z toalety! – nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam krzyczeć.
- Daniell! Pośpiesz się!
- Nie dawajcie mi żadnych płynów! Mam tego dość! Czy wy nie widzicie, że ja nikomu krzywdy do jasnej cholery nie zrobię?! Po prostu chcę skorzystać z łazienki! – niestety na nic zdały się moje prośby. Pielęgniarka przyszła ze strzykawką i nim się obejrzałam podała mi dożylnie jakiś lek.
- No teraz będzie pani spokojna. Miłych snów!
- Suki. – powiedziałam pod nosem. Żadna z nich tego nie usłyszała. Jedna z nich prychnęła i wszystkie trzy rządkiem spokojnie wyszły ze sali. Poczułam że robię się senna. Musiały mi dać coś odurzającego, bo nim się obejrzałam moje powieki zrobiły się ciężkie, a ja zasnęłam.

- Pani Nicole? – poczułam jak ktoś dotyka mojego przedramienia i lekko nim szturcha. Moje powieki powoli zaczęły unosić się ku górze, a ja zauważyłam że w moim pokoju znajduje się jakiś mężczyzna. Odruchem bezwarunkowym od razu się wzdrygnęłam, ponieważ lekko się przestraszyłam.
- Niech się pani nie obawia. Jestem Peter. Ksiądz. – popatrzyłam na niego uważnie. Brunet, o niebieskich oczach, po trzydziestce. Wyglądał sympatycznie i moim zdaniem wzbudzał zaufanie. Od razu moje nerwy się uspokoiły i postanowiłam się odezwać.
- Miło księdza widzieć. I proszę się tak do mnie oficjalnie nie odnosić. Wystarczy, że będzie się ksiądz do mnie zwracał po prostu Nicole.
- Dobrze, w takim razie Nicole, wyjaśnij mi dlaczego poprosiłaś mnie o rozmowę. – konkretny ksiądz. Od razu przechodzi do sedna.
- Chciałam porozmawiać z kimś obcym, z kimś kto po prostu mnie nie zna i nie będzie mnie oceniał. Odczułam rozmowę porozmawiania z księdzem, nie wiem dokładnie jak wytłumaczyć dlaczego. Chodzi mi między innymi o Pana Boga.
- Rozumiem. W takim razie powiedz co się dzieje, z miłą chęcią Cię wysłucham. – Wzięłam głęboki wdech i przez moment myślałam co tak właściwie chcę powiedzieć.
- Proszę księdza, od pewnego czasu dzieją się w moim życiu same złe rzeczy z którymi po prostu nie potrafię sobie poradzić. Niedawno straciłam moich rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, a potem przyjaciółkę… - zaczęłam mu wszystko dokładnie opowiadać. Nie jedna łza spłynęła po moim policzku, jednak ksiądz Peter mi nie przerywał, ani nie wtrącał swojego słowa. Po prostu siedział, patrzył na mnie i bardzo uważnie słuchał.
- … dlatego przez to wszystko czuję, że oddaliłam się od Boga, że to wszystko Jego wina. Straciłam pewność siebie, jakaś część mnie w środku umarła. Zagubiłam się i nie potrafię odnaleźć. Myślę o tym, żeby ze sobą skończyć, ale z drugiej strony boję się tego. Boję się, ponieważ wiem, ze moi rodzice są teraz w niebie, a ja zastanawiam się gdzie moja dusza po śmierci by trafiła. Proszę księdza, błagam niech mi ksiądz pomoże.
- Nicole. Może i na pierwszy rzut oka jesteś słabą osobą, jednak w głębi duszy Twoja siła jest o wiele większa, ale Ty jej nie dostrzegasz! Aby Cię uświadomić, z tego co uczy nas Bóg, dusza samobójcy jest potępiona i trafia do piekła. Jak wiesz to Bóg daje nam życie i tylko On ma prawo nam je odebrać. Twoi rodzice zginęli tragicznie, ponieważ Bóg tak chciał. Wiem, ze trudno się Tobie z tym pogodzić. Ja wiem na ten temat więcej, ponieważ jestem księdzem i codziennie uczę się czegoś nowego na temat naszej wiary. Jesteś młoda, całe życie przed Tobą, ale czy to nie grzech mieć tak tragiczne myśli? Czy pomyślałaś o tym, że Pan Bóg kiedyś Tobie to wszystko wynagrodzi? – spojrzałam przed siebie i na moment zastanowiłam się nad tym wszystkim. Ksiądz miał rację, ale łatwo mu mówić. Nigdy nie przeżył tego co ja.
- Moi rodzice umarli kiedy miałem 10 lat. Trafiłem do domu dziecka w którym byłem poniżany, jednak zawsze wierzyłem w Boga. To On dawał mi siłę żeby żyć! Dla Niego i dla innych żeby im pomagać. – czytał mi w myślach.
- Przepraszam ja nie wiedziałam.
- Nic się nie stało już dawno się z tym pogodziłem i zamknąłem za sobą ten rozdział. Będzie ciężko i to nie raz, ale pomyśl że są na tym świecie takie osoby które Cię kochają i dla których warto żyć.
- Dziękuję, z całego serca księdzu dziękuję. – miałam jeszcze większy mętlik w głowie jak dotychczas. Musiałam zadecydować co dla mnie będzie najlepsze. Byłam przygotowana na to, że jeszcze nie raz będę płakać, ale czy warto to wszystko tak bez walki przekreślić?

Kiedy ksiądz Peter opuścił moją salę, zaczęłam robić podsumowanie całego swojego życia. Sumowałam wszystkie dobre i złe chwile. Chciałam sprawdzić, których jest więcej. Może ja powinnam wziąć to wszystko na barki i iść dalej? Czy powinnam przekreślić wszystko na starcie? Utrata rodziców boli i to niemiłosiernie, ale oni na pewno chcieliby abym wyszła na ludzi, abym spełniała swoje marzenia i żyła dalej. Wiem, że są ze mną każdego dnia, że czuwają teraz przy moim łóżku. Postanowiłam, że pomyślę nad tym wszystkim od nowa i poczekam na to co Bóg ma dla mnie w zapasie.

___________________________

Szczerze? Nie wiem jak podsumować ten rozdział. Jest dość długi i przede wszystkim dotyczy Boga, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodoba i może niektórym te słowa w czymś pomogą.

Pytania? Ask
Znajdziecie mnie również na TT: Natsensible
Zapraszam was również do obejrzenia zwiastuna: ZWIASTUN.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 2.


- Nicole! Jesteś tam? Wstawaj! Spóźnisz się do szkoły!
- Mamo daj mi żyć! Zaraz wstanę!
- Jak się zaraz nie wstaniesz, to pójdziesz na pieszo do szkoły, księżniczko, bo tata zaraz wychodzi do pracy!
Wstałam z łóżka od niechcenia i udałam się z ubraniami do łazienki aby uszykować do szkoły. Po domu unosił się przepiękny zapach gofrów, które mama prawie każdego dnia dla mnie przyrządzała. Jest cudowną kobietą, troszczy się o mnie i o tatę. Z racji tego, że jestem jedynaczką, moi rodzice nie widzą poza mną świata.
Wychodząc do szkoły pocałowałam mamę w policzek, a kiedy stałam przed domem obróciłam się w stronę okna aby jej pomachać. W ułamku sekundy ujrzałam jej przerażoną twarz a sama odwracając głowę, zobaczyłam że samochód pędzi prosto na mnie. Krzyknęłam „ Kocham Was! ”, a potem ujrzałam tylko ciemność.

Obudziłam się cała zdyszana i przerażona! Nic dziwnego, że widzę ich nawet we śnie. Przecież jeszcze nie tak dawno widziałam się z nimi, mogłam ich przytulić i spędzać swobodnie czas z moją rodziną. Za oknem zapadał zmrok. Nie patrzyłam nawet na zegarek. Pora dnia była dla mnie nieistotna. Udałam się do łazienki, a potem do kuchni. Kiedy zauważyłam, że w mojej lodówce nie ma zapasu alkoholu bardzo mocno się zdenerwowałam. Wróciłam do pokoju i gwałtownym ruchem wzięłam do ręki mój telefon. Przypomniałam sobie, że kiedyś po sesji spotkałam pewnego chłopaka. Wyglądał na przyzwoitego, jednak jego charakter był dość mroczny. Nie pytajcie mnie o szczegóły, nie znam go dokładnie, ale wiem, że da mi to czego teraz potrzebuję. Wykręciłam numer chłopaka i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Cześć Jake. Z tej strony Nicole. Pamiętasz mnie? – cisza. Nikt się nie odezwał. Czyżbym pomyliła numery? Jednak osoba po drugiej stronie w końcu przemówiła.
- Cześć, jasne że Cię pamiętam. Co się stało, że dzwonisz?
- Mam sprawę. Chodzi mi o towar. Dasz radę załatwić mi coś dobrego i przywieźć do domu? Jeśli nie byłby to problem to kup mi zapas jakiejś dobrej wódki. Kase dostaniesz jak przyjedziesz. Mój adres znasz. Nie pytaj po co mi to tylko wykonaj moją prośbę, ok.?
- Dobra dobra mała nie pytam, nie interesuje mnie to po co Tobie taki asortyment. Będę za niecałą godzinę.
- Pośpiesz się.
- Bez nerwów maleńka. – phhh. On chyba nie wie z kim rozmawia. Maleńka? Nie powiem co on ma maleńkiego. Byłam podirytowana, ponieważ w moich żyłach nie płynał ani gram alkoholu. Ręce mi się trzęsły, a wszystkie rzeczy wyprowadzały mnie z równowagi, nawet cholerne tykanie zegara.

Wyszłam na taras aby zobaczyć, czy Jake czasami już nie przyjechał. Zaczęłam rozglądać się po okolicy i dostrzegłam młodą dziewczynę z dzieckiem na ręku. Mogła być w moim wieku, albo ciut młodsza. Zastanawiało mnie kim to dziecko dla niej jest. Synem? Bratem? Kuzynem? Zaczęłam jej się baczniej przyglądać. Patrzyła na to dziecko z wielką miłość, a w jej oczach dostrzegłam łzy, które po wypłynięciu zaczęły skapywać na ubranko dziecka. Byłam ciekawa co się stało, że ta młoda osoba była w takim stanie… Boże! Co się ze mną dzieje? W dupie mam to czy komuś jest źle! Ja sama nie potrafię się pozbierać. Mam na głowie więcej problemów i nie mam zamiaru przejmować się innymi…

Kiedy chłopak z moim zamówieniem opuścił moje mieszkanie, pośpiesznie udałam się do swojego pokoju, aby zobaczyć, czy przesyłka którą mi dostarczył, jest naprawdę taka cenna że musiałam wydać na nią prawie 300 $ ! Ujrzałam jakiś biały proszek. Nigdy nie bawiłam się w branie narkotyków, ale teraz łapałam się każdej używki. Rozsypałam trochę białej substancji na mój szklany stolik, z banknotu zrobiłam rulonik i wdychając powietrze ostrym ruchem wciągnęłam to paskudztwo. Nozdrza szczypały mnie niemiłosiernie! Postanowiłam poczekać chwilę na efekty, ponieważ nie wiedziałam co tak naprawdę czują ludzie, którzy są naćpani. Mijały minuty, aż w końcu minęła godzina, a ja jaka byłam taka jestem. Postanowiłam że powtórzę to jeszcze 2 razy, żeby mieć pewność że tą razą, załapię faze.

* po pewnym czasie *

Boże jak tu pięknie! W moim pokoju zaczęły latać kolorowe motyle które trzepotały radośnie skrzydłami. Zaczęłam się do nich uśmiechać. Czułam się odprężona i pełna szczęścia! Widziałam w oddali piękny wodospad, a do moich uszu dobiegał dźwięk szumu wody. Ten widok był przepiękny! Nie potrafię powiedzieć jak znalazłam się w tym miejscu, ale czułam się w pełni zrelaksowana i nie chciałam aby się to skończyło. Chwyciłam po butelkę alkoholowego trunku, która stała niedaleko mnie i spokojnie zaczęłam wlewać w siebie alkohol. Nie czułam ani zapachu, ani smaku tego co piję, ale czułam, że napój rozgrzewa mnie w środku. Usłyszałam hałas, bardzo mocne pukanie o drewniane drzwi, ale nie miałam zamiaru się ruszyć. Bałam się że jak wyjdę z tego świata to gdy wrócę wszystko pryśnie. Zaczęłam się radośnie i bardzo głośno śmiać. W odpowiedzi ktoś zaczął pukać w drzwi jeszcze mocniej, ale to zignorowałam. Za mgłą w oddali ujrzałam twarz mamy. Kroczyła po łące i wołała moje imię. Krzyczała tak głośno, że wstałam na nogi które lekko się ugięły pod moim ciężarem, jednak zaczęłam kroczyć do niej. Gdy dotarłam do miejsca w którym ją widziałam ona zniknęła. Zaczęłam ją wołać, jednak w odpowiedzi usłyszałam tylko ciszę. Runęłam na kolana i zaniosłam się płaczem. Gdzie jest moja mama?! Gdzie zniknęła?! Przestraszyłam się! Przecież ją widziałam. Słyszałam jak głośno woła moje imie… To musiała być ona. Przecież to moja mama!

Kiedy klęczałam na przedpokoju, a obraz wodospadu i przepięknej natury zniknęły, usłyszałam głośny huk. Nie miałam siły podnieść głowy aby zobaczyć co się dzieje. Z braku sił upadłam na bok i ostatnie co pamiętam to twarz Jane, którą widziałam za mgłą, oraz jej ręce które mocno uderzały mnie w moją znów pobladłą i jakże nieprzytomną twarz…

* kilka dni później *

Kiedy zaczęłam się budzić, a moje powieki powoli zaczęły unosić się ku górze, ujrzałam mocne światło, które bardzo raziło mnie w oczy. Ostatnie co pamiętam to przerażoną twarz Jane, nic więcej. Zaczęłam powoli rozglądać się po pomieszczeniu, ale nie ujrzałam nic znajomego. Nie wiedziałam gdzie jestem. Chciałam się poruszyć, wstać z łóżka i zapytać co się stało, ale moje ręce, nogi oraz pas były przywiązane grubymi paskami ze skóry do łóżka. Wtedy zaczęłam powoli wszystko rozumieć… Domyśliłam się, że jestem w szpitalu. Psychiatrycznym.

- Nicole! W końcu się obudziłaś. Coś Ty dziewczyno narobiła?! – zdenerwowana Jane gdy tylko dowiedziała się, że odzyskałam przytomność od razu pojawiła się przy mnie. Nie miałam ochoty nikogo widzieć, a tym bardziej z nikim rozmawiać. Odwróciłam głowę w stronę okna aby nie patrzeć na dziewczynę i traktowałam jej osobę jak powietrze. Cały czas mnie wyzywała, mówiła jak bardzo ją przestraszyłam, ale mnie to zupełnie nie obchodziło. Chciałam już zawsze być sama i zamartwiać się, aż na śmierć. Czułam, że samobójstwo będzie jedyną ucieczką, jednak nikomu o tym nie mówiłam, bo wiedziałam, że wtedy ze szpitala już tak szybko nie wyjdę. Moja przyjaciółka jednak nie dawała za wygraną. Chodziła w koło mojego łóżka aby tylko spojrzeć mi prosto w oczy jednak ja za każdą razą uciekałam wzrokiem. Nie mogłam patrzeć na ludzi. W każdym widziałam zabójcę moich rodziców! Każdego obwiniałam za ich odejście. Widok ludzi przyprawiał mnie o mdłości. Kiedy dziewczyna zaczęła działać mi na nerwy w końcu się odezwałam.
- Jesteś żałosna! Nienawidzę Cię słyszysz?! Wynoś się i zostaw mnie w świętym spokoju! – Jane stanęła w miejscu i patrzyła na mnie z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy. Zaczęła coś mówić, ale powtórzyłam moje słowa jeszcze głośniej i w końcu zrezygnowana opuściła mój pokój. W końcu zostałam sama i mogłam zacząć powoli obmyślać plan jak dołączyć do moich rodziców, którzy pewnie ze zniecierpliwieniem czekają aż do nich dołączę w tym innym, lepszym świecie.

_____________________________


Wiem, że początki są nudne i niekiedy męczące jednak nie chcę wszystkiego zbyt szybko wprowadzać, ponieważ wtedy to opowiadanie stałoby się nudne. Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które zaciekawi to opowiadanie i które będą chciały je czytać.

Jeśli macie jakieś pytania lub jeśli chcecie być informowani znajdziecie mnie tutaj: Twitter lub Ask.

Rozdział 1.

Ile to już dni minęło? 2, 3, a może tydzień? Nie potrafię dokładnie określić jaki czas temu pochowałam moich rodziców. Może wam się to wydawać dziwne, ale w takim amoku w jakim obecnie się znajduję nie jestem w stanie sprecyzować kiedy to było. Siedzę zamknięta w swoim mieszkaniu, co chwilę sięgam po tabletki uspokajające, aby zasnąć i nie myśleć o tym. Kompletnie straciłam rachubę czasu. Nie jem, nie pije. Nigdzie się nie ruszam z mojego łóżka. Gdziekolwiek nie spojrzę wszystko mi ich przypomina. Nasze wspólne zdjęcia nadal stoją oprawione w ramkach nad kominkiem. Chciałabym je ściągnąć, ale to pamiątka! W głębi duszy nie chcę się ich pozbyć. Kiedy patrzę na te fotografie czuję ich obecność. Kiedy patrzę nocą za okno w gwiazdy, widzę ich uśmiechnięte twarze i słyszę jak szepczą, że mnie kochają, że nadal się mną opiekują. Już nie płaczę, nie mam czym. Moje oczy stały się suche i puste. Jedyne co robię to krzyczę z bezsilności i z powodu tego krzyża, który kryje się w moim sercu, a którego nie jestem w stanie udźwignąć.

Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Nie odbieram telefonów, nie otwieram drzwi gdy ktoś próbuje mnie zobaczyć. Siedzę zamknięta i mieszam alkohol z tabletkami. Przynoszą mi chwilowe ukojenie, jednak gdy uczucie zawirowania w głowie mija, wszystko powraca ze zdwojoną siłą. Czy tylko mnie spotkało takie cierpienie? Dlaczego Bóg daje mi tyle na barki? Jestem człowiekiem. Istotą kruchą i bezradną. Nie potrafię przyjąć tego, co On mi daje, co planuje tam u góry.

Kiedy wstałam, aby skorzystać z toalety, stanęłam na chwilę przed lustrem. Zobaczyłam małą karteczkę na której widniał napis: ' Mamo, tato. Jestem na sesji zdjęciowej. Wrócę późno, dlatego czujcie się jak u siebie. Porozmawiamy rano, kocham was. N. ' Zerwałam ją najszybciej jak się dało i wyrzuciłam do kosza. Nie przeczytali tej wiadomości, nie zdążyli... Spojrzałam na swoje odbicie i ujrzałam nie te samą Nicole którą byłam. Moja twarz była blada, usta suche, popękane i zaciśnięte w cienką linie. Oczy były przepełnione bólem i rozpaczą, ale w ogóle się nie szkliły. Nie było widać tej iskierki, którą miałam zawsze gdy patrzyłam w to zwierciadło. Włosy brudne i potargane. Moje obojczyki były jeszcze bardziej widoczne, niż wcześniej. Cała byłam krucha i słaba, jak laleczka z porcelany, która zaraz się rozpadnie. Uderzyłam pięścią w lustro, a kawałeczki szkła zaczęły ranić moją dłoń. Nie przejęłam się tym. Ból fizyczny w porównaniu do tego jaki mam w sercu jest niczym. Mozolnie wstałam z podłogi i udałam się po apteczkę aby poszukać jakieś plastra czy bandażu. Dziwne, że nie potrafiłam jej znaleźć chociaż dobrze wiedziałam gdzie się znajduje...

Wracając wyciągnęłam z mojej pustej lodówki, butelkę z wódką i zabrałam ją ze sobą do swojego pokoju. Usiadłam na podłodze pod szafą i zaczęłam pić mocny trunek. Czułam jak pali mój przełyk i gardło, ale nie obchodziło mnie to wcale. Spojrzałam na telefon aby sprawdzić, która jest godzina. 4:56. Za oknem świtało, zapowiadał się ciepły i słoneczny dzień, ale co mnie to w ogóle obchodzi? Co mnie obchodzi to, ze ludzie niedługo wstaną aby udać się do pracy i przeżyć kolejny dzień jak gdyby nigdy nic? Oni pewnie nie myślą, że może im się coś po drodze zdarzyć. Że przypadkiem, tragicznie mogą zginąć, mogą nie wrócić już do domu i nie zobaczyć uśmiechniętych twarzy swoich dzieci. Nie przywiązują uwagi do tego, że życie jest takie krótkie, że można je stracić w ułamek sekundy...

Sięgnęłam po moje tabletki i popijając je wódką udałam się do łóżka, aby znów zatopić się we śnie. Chwyciłam jeszcze pośpiesznie zdjęcie moich rodziców i mocno przytulając je do piersi wyszeptałam: ' Tak bardzo chciałabym cofnąć czas aby móc was znowu zobaczyć, przytulić i powiedzieć jak bardzo was kocham... ' Wiedziałam, że czekają mnie ciężkie chwile. Wiedziałam, że nie poradzę sobie z tym sama, ale po co mam prosić o pomoc? Po co mam się komuś narzucać? Najlepiej by było jakbym się zabiła. Wtedy dołączyłabym w tym innym świecie do moich rodziców i byłabym z nimi już na wieczność...

niedziela, 10 lutego 2013

Prolog.

Życie jest tak kruche, że z dnia na dzień może się w nim wszystko zmienić. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, że wystarczy chwila aby nasze życie zmieniło się o 360 stopni. Czy tak naprawdę każdy z nas docenia każdy przeżyty dzień? Czy potrafimy cieszyć się z drobnych gestów jak np. uśmiech obcej osoby która kroczy swobodnie ulicą? Ludzie najczęściej dostrzegają te rzeczy które ich dotykają, przytłaczają. Myślą tylko o problemach, o tych co Bóg daje im na barki, a czego nie potrafią znieść.
Ja swoich rodziców nie doceniałam. Nie mówiłam im zbyt często jak bardzo ich kocham. Nie dziękowałam za wychowanie czy za dobre rady jakie mi dawali. A teraz? Teraz już ich nie ma... 2 dni temu gdy wybrali się w podróż aby mnie odwiedzić, zginęli w wypadku samochodowym. Moje wyrzuty sumienia nie dają mi po nocy spać. Czy to moja wina? Przecież oni jechali do mnie! Dlaczego Bóg mi ich odebrał?! Mój płacz nie był zwykłym płaczem. Dało się z niego wyczytać, jak bardzo potrzebuję pomocy, jak bardzo jestem zrozpaczona. Moje serce były złamane. Straciłam moją mamę, która poświęciła dla mnie życie żeby mnie dobrze wychować. Straciłam mojego tatusia, który zawsze tulił mnie do snu i opowiadał zabawne historie. Nie jestem w stanie opisać co czuję. Nie jestem w stanie nic powiedzieć.

Podczas ceremonii pogrzebowej towarzyszyła mi moja przyjaciółka. Pomimo iż byłam na lekach uspokajających gdy tylko zobaczyłam obie trumny które stoją obok siebie podbiegłam do nich, upadłam na kolana i zaniosłam się płaczem. 'Dlaczego Boże mi ich zabrałeś?! Dlaczego zostawiłeś mnie samą?!' Krzyczałam a echo unosiło moje słowa po całej kaplicy. Byłam zraniona, załamana, chociaż nawet te słowa nie potrafią opisać jaki ból krył się w moim sercu.

Kiedy usłyszałam melodię, która jest nam wszystkim dobrze znana, te ostatnią melodię pożegnalną, która rozpoczyna wkładanie trumien do grobu, niekontrolowanym ruchem wyrwałam się z obięć mojej przyjaciółki i rzuciłam się na ludzi którzy chowali moich rodziców. Mój płacz był przerażający. Krzyczałam, żeby ich zostawili, żeby mi ich oddali! Z braku sił opadłam na kolana i bezradnie patrzyłam, jak ciała moich rodziców odchodzą na wieczny odpoczynek.


_________________________

ZWIASTUN OPOWIADANIA: http://www.youtube.com/watch?v=40953YHBwCg

Tak więc prolog już za nami! Co o nim sądzicie? Mam nadzieję, że znajdę czytelników, którzy będą chętnie czytali mojego bloga. Postanowiłam zacząć pisać nowe opowiadanie. Jeśli macie jakieś pytania piszcie do mnie na TT: @Natsensible lub na http://ask.fm/Natsensible .

Postacie.




Nicole McCartney lat 20.

Modelka, urodziła się w Wielkiej Brytanii w Bolton. W związku ze swoją pracą, przeprowadziła się do Los Angeles aby rozwijać swoje pasje, zainteresowania oraz żeby być coraz lepszą w modelingu. Jest jedynaczką, a jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Od tamtego momentu jej życie wywróciło się do góry nogami. Nie pojawiała się na sesjach zdjęciowych, siedziała w domu i zatapiała smutki w używkach. Co będzie z Nicole? Dowiecie się już niedługo!


Justin Bieber lat 19.

Najsławniejszy piosenkarz na świecie. Pochodzi ze Stratford. Małe miasteczko mieszczące się w Kanadzie. Jeździ po całym świecie w trasy koncertowe, udziela wywiadów, spotyka się z fanami. Dlaczego więc podupada na zdrowiu? Pomimo jego wielkiego serca Justin zmienia się, na gorsze. Jaki będzie jego dalszy los? Czy uda mu się pokonać wszystkie przeciwności? Dowiecie się wkrótce.


ZWIASTUN OPOWIADANIA:

http://www.youtube.com/watch?v=40953YHBwCg