Kiedy wróciłam do domy wykończona po pracy pierwsze co
zrobiłam to udałam się do salonu aby włączyć telewizor. Miałam nadzieję, że
dowiem się czegoś nowego na temat Biebera. Nie wiem dlaczego aż tak bardzo się
przejęłam jego losem. Przecież on mnie
obraził. Jego los jednak nie pozostał mi obojętny. Nie otrzymałam od niego
żadnej wiadomości za to Jane zasypywała mnie nimi cały dzień. Postanowiłam ją
zaprosić do siebie na kolację. Nie chciałam jej wszystkiego tłumaczyć przez
telefon.
Kiedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi krzyknęłam
‘otwarte’ ponieważ byłam pewna, że to Jane.
- Wejdź Jane. Zaraz podam do stołu. – nikt się jednak nie
odezwał. Wytarłam pośpiesznie ręce w fartuch i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Patrick? – oniemiałam. Szczerze powiedziawszy byłam
zdziwiona, bo nie spodziewałam się go akurat w tym momencie. Przyznam otwarcie,
że nie za bardzo to spotkanie było mi na rękę.
- Hej Nicole.
- Co Ty tutaj robisz? – mężczyzna spojrzał na mnie dość
dziwnym wzrokiem. Moje pytanie nie zabrzmiało miło, ale nie miałam nastroju
udawać, że wszystko jest ok.
- Nie odpowiadałaś na moje telefony ani wiadomości. Chciałem
sprawdzić czy wszystko jest ok.
- Tak wszystko w porządku teraz jednak mam mało czasu
wybacz, ale czekam na kogoś.
- Na tego chłopaka? Przecież on zaginął i w ogóle nie
wiadomo czy jeszcze żyje.
- Zamknij się! – uniosłam głos. Nie powinien był wypowiadać
tych słow. – Nie waż się tak mówić przy mnie!
- Ej spokojnie, to był żart!
- Haha uśmiałam się. Masz naprawdę fatalne poczucie humoru!
A teraz jak możesz to wyjdź i daj mi spokój.
- Jak chcesz, ale zobaczysz że jeszcze mnie przeprosisz!
- Chyba w Twoich snach! Żegnam! – Patrick obrócił się na
pięcie i trzasnął drzwiami. ‘ Co za palant! ‘ Wróciłam do swoich obowiązków w
kuchni, ale z powodu trzęsących się rąk nie potrafiłam utrzymać w dłoni noża.
Sięgnęłam do apteczki po dwie tabletki uspokajające. Ten doktorek tak mnie
wyprowadził z równowagi, że myślałam iż coś roztrzaskam!
- Nicole! Jestem!
- Chodź do kuchni!
- Co się stało? Dlaczego siedzisz w kącie?
- Dużo opowiadać. – nalałam nam wina i zaprowadziłam
przyjaciółkę do salonu. Byłam w strasznym stanie nadal nie mogłam się uspokoić.
- Powiesz mi w końcu co się stało? Zaczynam się cholernie
martwić! – westchnęłam. Spuściłam głowę i zaczęłam najpierw od sprawy z
Justinem.
- A potem przyszedł ten doktorek, Patrick i powiedział ‘?
Przecież on zaginął i w ogóle nie wiadomo czy jeszcze żyje. ‘ Rozumiesz?
Myślałam, że mu w ryj zaraz dam! Tak mnie zdenerwował, że do teraz ręce mi się
trzesą jak cholera!
- Nicole, spokojnie. Przecież Justin żyje! Nie słuchaj tego
idioty. On jest hm. Zazdrosny?
- Zazdrosny o co? Ja go nawet nie znam!
- Nikt nie jest głupi! Dziewczyno to na kilometr widać, że
on się w tobie zabujał!
- W dupie mam to! Teraz najważniejsze jest dla mnie
odnalezienie Justina! Chcę mu pomóc.
- Nalej jeszcze wina i zaraz może uda nam się wymyślić jakiś
plan. – zrobiłam tak jak Jane zasugerowała i obie skupiłyśmy się na tworzeniu
jakiegoś planu. W głowie miałam totalną pustkę więc nie byłam pewna czy uda mi
się cokolwiek wymyślić. Złośc która ciągle we mnie przebywała nie pozwalała mi
się na niczym skupić.
- Wiem!
- No to mów, a nie!
- Napisze do niego wiadomość, że coś się Tobie stało. Jeśli
mu zależy na znajomości z Tobą jeśli Cię lubi to się odezwie!
- Myślisz, że to łyknie? Bieber nie jest taki głupi.
- Nicole, dobrze wie co się z Tobą działo i w jakiej byłaś
sytuacji. Nie zbagatelizuje tego. – zamyśliłam się patrząc w jeden punkt i
zaczęłam analizować pomysł Jane. Może on wcale nie był taki głupi?
- No dobra dajmy na to, że w to wchodzę. Jak i kiedy masz
zamiar zacząć działać?
- Kiedy? Zaraz!
- Ej ej spokojnie! Musimy to dobrze rozegrać. Nie chcę, żeby
się wkurzył!
- Napiszę mu sms. Podasz mi jego numer. W treści opiszę, że
zamknęłaś się w domu, ze nie chcesz rozmawiać z nikim innym tylko z nim że
strasznie się przejęłaś jego zniknięciem. Mówiłaś, że ma telefon włączony więc
przeczyta wiadomość.
- Dobra. – podałam jej numer, a Jane zaczęła pisać treść.
Szczerze powiem, bałam się, że to nie przejdzie, ale miałam jednak nadzieję, że
Justin odczyta tego sms i że wróci.
Kiedy Jane opuściła moje mieszkanie nie otrzymując żadnej
odpowiedzi od Biebera, było już grubo po północy. Nie chciało mi się spać
chociaż powinnam, ponieważ nazajutrz muszę się stawić o 10 w studio. Udałam się
w kierunku łazienki, aby odprężyć się podczas gorącej kąpieli. W duchu cały
czas modliłam się aby Justin odczytał tego durnego sms.
* Oczami Justina *
Masz 1 nową wiadomość
Od: Numer nieznany.
Justin! Z tej strony
Jane, przyjaciółka Nicole, poznaliśmy się w szpitalu. Gdzie Ty do cholery
jesteś?! Potrzebuję Twojej pomocy! Nicole zamknęła się w mieszkaniu. Nie
pojawia się w pracy, nie chce otworzyć drzwi, ani odebrać moich telefonów.
Kiedy stoję pod drzwiami jej mieszkania i błagam żeby otworzyła ona przez płacz
krzyczy, że nie chce nikogo widzieć oprócz Ciebie! Mówi, że zaginąłeś, że to
wszystko bez nią! Martwię się cholernie! Błagam odezwij się i mi pomóż!
Cholera! Nicole? Co się z nią stało? Usiadłem na łóżku a
twarz schowałem w dłonie. Nie wiem kompletnie co mam robić! Mój stan się
pogarsza, ale nie mogę zostawić tej dziewczyny samej! Ona się o wszystko
obwinia! Gdyby tylko wiedziała, że to nie jej wina. Widziałem, że próbowała się
ze mną skontaktować, ale nie mogłem obierać telefonów. Od nikogo. Sytuacja
stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Wiem ile ta dziewczyna przeszła i
jeśli coś jej się stanie, przeze mnie, chyba się zabije.
Szybkim ruchem podniosłem się z łóżka. Zgarnąłem pośpiesznie
wszystkie swoje rzeczy do torby, telefon schowałem do kieszeni i regulując
wszystkie płatności ruszyłem do samochodu. ‘ Nie mogę zostawić jej teraz samej.
Nie mogę! ‘ z piskiem opon wyruszyłem z parkingu i w środku nocy gnałem do Nicole.
_________________________________
Wow! To już 10 rozdział! Dziękuję wam bardzo, za to że jesteście ze mną i dziękuję za wasze komentarze :) Mobilizujecie mnie do pisania i do udoskonalania się w tym co robię. :)
Przeczytałeś? Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad. ;)