Odczuwaliście kiedyś potrzebę porozmawiania z kimś kogo tak
naprawdę nie znacie? Kogoś, kto nic o was nie wie, kto nie zna waszej
przeszłości i nie będzie was porównywał do tego jacy byliście kiedyś? Ja
odczułam dzisiaj taką potrzebę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że
nie chcę rozmawiać z psychologiem czy psychiatrą chociaż oni właściwie mnie nie
znają. Pragnęłam rozmowy z osobą duchowną, z księdzem. Nie jestem aż nad to
wierzącą osobą, ale jestem katoliczką. Może zbyt często nie uczestniczę we mszy
świętej z powodu lenistwa czy obowiązków, ale wierzę w Boga nawet po tym ile
przykrości i bólu na mnie zesłał. Bóg. Kim on właściwie jest? Wszyscy doskonale
wiemy, że Boga nikt nigdy nie widział, że jest duchem który czuwa nad każdym. Jest
On władcą nieba i kieruje naszym życiem. To dzięki Niemu budzimy się każdego
dnia. To On daje nam na barki tyle ile możemy znieść. Czy nie jest tak? Pomimo,
iż Bóg jest naszym Ojcem, czuję do niego silny respekt i przyznam szczerze, że
czasami się Go boję. Przeraża mnie myśl, że może zesłać na mnie jeszcze więcej
cierpienia. Jestem dziewczyną o słabej psychice. Dość często się załamuje i
płacze. Po śmierci rodziców odwróciłam się od Niego. Obwiniałam Go za wszystko.
Teraz powoli wszystko się zmienia. Może nie aż do tego stopnia, że będę
codziennie odmawiała pacierz i to dwa razy dziennie, ale myślę, że rozmowa z
księdzem to dobry pomysł.
Do mojej sali co jakiś czas wpadał lekarz dyżurny albo
pielęgniarki. Gdy mnie widzieli nie odzywali się do mnie ani słowem, z resztą
wcale nad tym nie ubolewałam, ponieważ nie miałam ochoty z nikim na ten temat
rozmawiać. Traktowałam ich jak powietrze, jak duchy których nie widzę. Miałam w
nosie to co podają mi w kroplówce lub to co podają mi dożylnie. Najważniejsze
dla mnie na ten czas było to aby się przełamać i poprosić kogoś o to aby
przyszedł do mnie ksiądz. Obojętnie jaki byleby był księdzem.
Po obiedzie weszła do mojej sali pani sprzątaczka. Wyglądała
na miłą, dlatego postanowiłam, że to właśnie ją poproszę o pomoc. Nie chciałam,
żeby lekarze pomyśleli że proszę o ostatnie namaszczenie czy coś z tych rzeczy.
Nie miałam zamiaru też się im tłumaczyć dlaczego akurat chcę porozmawiać z
księdzem, a nie z nimi.
- Przepraszam panią. Mogłabym o coś panią poprosić? –
zauważyłam na twarzy tej starszej kobiety zdziwienie oraz lekki strach, który
wyczytałam z jej oczu. Może pomyślała, że coś mi się stało? – Niech się pani
nie boi. – dodałam delikatnym głosem, na co twarz kobiety lekko się rozluźniła.
- Słucham Cię moje dziecko. Coś się stało? Może chcesz żebym
poprawiła Tobie poduszkę? Widzę że przez te pasy nie jest Tobie wygodnie.
- Nie o to chodzi proszę pani. Mogłaby pani coś dla mnie
zrobić? Chodzi mi o przysługę.
- Jeśli chcesz, żebym wyswobodziła Cię z tych pasów to moje
dziecko musisz o tym zapomnieć. Nie mogę robić takich rzeczy.
- Nie o to mi chodzi. Chciałabym panią zapytać, czy nie zna
pani może przypadkiem jakiegoś księdza? – specjalnie spojrzałam na jej twarzy
aby zobaczyć jakie emocje wymalują się na jej buzi. Wiedziałam, że będzie
zaskoczona, ale nie myślałam, że aż tak.
- Po co Tobie ksiądz drogie dziecko?
- Chciałabym z nim porozmawiać. Niech się pani nie martwi,
nie chodzi mi o ostatnie namaszczenie czy jakiś inny sakrament. Po prostu
chciałabym z nim porozmawiać. – starsza pani odetchnęła z ulgą i powoli usiadła
na moim łóżku.
- Powiem szczerze, że znam takiego jednego wikarego. Jest
młody, ale bardzo sympatyczny i dojrzały. Jego kazania, które głosi podczas
mszy świętej naprawdę potrafią dać człowiekowi do myślenia.
- Świetnie. W takim razie czy mogłaby pani poprosić go o
spotkanie ze mną? Bardzo mi na tym zależy.
- Oczywiście. Postaram się dzisiaj z nim porozmawiać drogie
dziecko. Podejrzewam, że jutro Cię odwiedzi.
- Będę pani bardzo wdzięczna. I jeśli bym mogła prosić,
niech ta rozmowa zostanie między nami dobrze? Nie chcę z nikim rozmawiać o moim
życiu.
- Dobrze. Nie ma problemu. Teraz muszę uciekać, ponieważ
obowiązki mnie wzywają.
- Jasne, rozumiem. I jeszcze raz bardzo pani dziękuję. –
kobieta lekko się do mnie uśmiechnęła, po czym zniknęła za drzwiami sali.
Byłam rozbita. Moje myśli krążyły pomiędzy życiem, a
śmiercią. Nie chciałam nikogo prosić o pomoc, ale czułam, że jeśli się komuś
porządnie nie wyżalę to pęknę i myśli samobójcze mnie nie opuszczą. Chciałabym
zawalczyć, spróbować ułożyć sobie życie. Z drugiej strony jednak chciałabym to
zakończyć i mieć święty spokój. Straciłam najważniejsze dla mnie osoby.
Rodziców, przez wypadek i swoją najlepszą przyjaciółkę, z własnej
nieprzymuszonej woli. ‘ Jestem beznadziejna. ‘ Tylko to krążyło mi po głowie. W
szpitalu czułam się jak roślinka. Nie mówiłam, nie jadłam, nie piłam. Cały czas
byłam przywiązana pasami, jakbym była osobą agresywną. Nie wiem czy to zgodne z
prawem, ale nie zagrażałam zdrowiu czy życiu innych pacjentów. Powiedziawszy
szczerze ten szpital był dziwny. Żadnego lekarza nie interesowało to jak się
czuję, czy chcę z kimś porozmawiać. Było tu mrocznie i spokojnie aczkolwiek
bałam się tu spać, ponieważ miałam jakieś ‘wizje’ że ktoś przyjdzie w nocy i
mnie zamorduje. Wiem, że moja wyobraźnia jest dość bujna, ale to w końcu
szpital psychiatryczny.
Kiedy się obudziłam, za oknem wschodziło słońce. Nie
wiedziałam jaki jest dzień tygodnia, ani która jest godzina. Czułam się jakbym
żyła zupełnie w innym świecie. Tu czas nie grał roli, jakby się zatrzymał. Musiałam
skorzystać z toalety jednak sama nie potrafiłam się wyswobodzić z tych
przeklętych pasów. Nie wiedziałam jak mam wezwać pomoc, ponieważ nikt nie
położył mi w pobliżu dłoni żadnego guzika abym mogła wezwać pielęgniarki. Pozostało
mi jedno. Krzyk. Na początku podniosłam tylko głos, nie chciałam robić wokół
siebie zamieszania jednak potem moje wołanie zamieniło się w rozpaczliwe
krzyczenie, dzięki czemu od razu obok mojego łóżka pojawiły się aż 3
pielęgniarki.
- Dlaczego się pani tak drze?! – nie ma co. Siostra o
brązowych włosach i wyłupiastych oczach była bardzo miła.
- Chcę skorzystać z toalety. Mogą mnie panie łaskawie odpiąć
żebym mogła tam dojść? – wszystkie trzy równo na siebie spojrzały i zaczęły się
śmiać. ‘Czy ja powiedziałam coś śmiesznego?’
- Chyba pani żartuje.
- To jak inaczej mam skorzystać z toalety? – powoli zaczynałam
się irytować.
- Nigdzie pani nie pójdzie. Damy pani takie plastikowe
urządzenie i tam pani zrobi to co potrzebuje. – tego już było za wiele! Traktowały
mnie jak osobe która jest naprawdę w ciężkim stanie i nie kontaktuje ze
światem.
- Pani sobie że mnie żarty stroi? Przecież nie jestem
niepełnosprawna i potrafię pójść na własnych nogach do toalety!
- Może pani nie podnosić na nas głosu? Takie są przepisy.
Albo pani się załatwi tam gdzie pani damy, albo nie zrobi pani nic.
- Czy wyście powariowali?! Nie traktujcie mnie jak dziecko! Potrzebuję
trochę prywatności! Nie będę załatwiać potrzeby w łóżku! Może mam się jeszcze
wykąpać leżąc związana pasami?
- Oj chyba się pani robi agresywna. Daniell przynieść jakieś
leki, trzeba te pacjentkę wyciszyć. – tego było już za wiele. Jak miałam się
nie denerwować?
- Niech sobie pani ze mnie nie kpi! Nie jestem agresywna!
Chcę po prostu jak normalny człowiek skorzystać z toalety! – nawet nie
zauważyłam kiedy zaczęłam krzyczeć.
- Daniell! Pośpiesz się!
- Nie dawajcie mi żadnych płynów! Mam tego dość! Czy wy nie
widzicie, że ja nikomu krzywdy do jasnej cholery nie zrobię?! Po prostu chcę
skorzystać z łazienki! – niestety na nic zdały się moje prośby. Pielęgniarka
przyszła ze strzykawką i nim się obejrzałam podała mi dożylnie jakiś lek.
- No teraz będzie pani spokojna. Miłych snów!
- Suki. – powiedziałam pod nosem. Żadna z nich tego nie usłyszała.
Jedna z nich prychnęła i wszystkie trzy rządkiem spokojnie wyszły ze sali. Poczułam
że robię się senna. Musiały mi dać coś odurzającego, bo nim się obejrzałam moje
powieki zrobiły się ciężkie, a ja zasnęłam.
- Pani Nicole? – poczułam jak ktoś dotyka mojego
przedramienia i lekko nim szturcha. Moje powieki powoli zaczęły unosić się ku
górze, a ja zauważyłam że w moim pokoju znajduje się jakiś mężczyzna. Odruchem bezwarunkowym
od razu się wzdrygnęłam, ponieważ lekko się przestraszyłam.
- Niech się pani nie obawia. Jestem Peter. Ksiądz. –
popatrzyłam na niego uważnie. Brunet, o niebieskich oczach, po trzydziestce. Wyglądał
sympatycznie i moim zdaniem wzbudzał zaufanie. Od razu moje nerwy się uspokoiły
i postanowiłam się odezwać.
- Miło księdza widzieć. I proszę się tak do mnie oficjalnie
nie odnosić. Wystarczy, że będzie się ksiądz do mnie zwracał po prostu Nicole.
- Dobrze, w takim razie Nicole, wyjaśnij mi dlaczego
poprosiłaś mnie o rozmowę. – konkretny ksiądz. Od razu przechodzi do sedna.
- Chciałam porozmawiać z kimś obcym, z kimś kto po prostu
mnie nie zna i nie będzie mnie oceniał. Odczułam rozmowę porozmawiania z
księdzem, nie wiem dokładnie jak wytłumaczyć dlaczego. Chodzi mi między innymi
o Pana Boga.
- Rozumiem. W takim razie powiedz co się dzieje, z miłą
chęcią Cię wysłucham. – Wzięłam głęboki wdech i przez moment myślałam co tak
właściwie chcę powiedzieć.
- Proszę księdza, od pewnego czasu dzieją się w moim życiu
same złe rzeczy z którymi po prostu nie potrafię sobie poradzić. Niedawno
straciłam moich rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, a potem
przyjaciółkę… - zaczęłam mu wszystko dokładnie opowiadać. Nie jedna łza
spłynęła po moim policzku, jednak ksiądz Peter mi nie przerywał, ani nie
wtrącał swojego słowa. Po prostu siedział, patrzył na mnie i bardzo uważnie
słuchał.
- … dlatego przez to wszystko czuję, że oddaliłam się od
Boga, że to wszystko Jego wina. Straciłam pewność siebie, jakaś część mnie w
środku umarła. Zagubiłam się i nie potrafię odnaleźć. Myślę o tym, żeby ze sobą
skończyć, ale z drugiej strony boję się tego. Boję się, ponieważ wiem, ze moi
rodzice są teraz w niebie, a ja zastanawiam się gdzie moja dusza po śmierci by
trafiła. Proszę księdza, błagam niech mi ksiądz pomoże.
- Nicole. Może i na pierwszy rzut oka jesteś słabą osobą,
jednak w głębi duszy Twoja siła jest o wiele większa, ale Ty jej nie
dostrzegasz! Aby Cię uświadomić, z tego co uczy nas Bóg, dusza samobójcy jest
potępiona i trafia do piekła. Jak wiesz to Bóg daje nam życie i tylko On ma
prawo nam je odebrać. Twoi rodzice zginęli tragicznie, ponieważ Bóg tak chciał.
Wiem, ze trudno się Tobie z tym pogodzić. Ja wiem na ten temat więcej, ponieważ
jestem księdzem i codziennie uczę się czegoś nowego na temat naszej wiary. Jesteś
młoda, całe życie przed Tobą, ale czy to nie grzech mieć tak tragiczne myśli? Czy
pomyślałaś o tym, że Pan Bóg kiedyś Tobie to wszystko wynagrodzi? – spojrzałam przed
siebie i na moment zastanowiłam się nad tym wszystkim. Ksiądz miał rację, ale
łatwo mu mówić. Nigdy nie przeżył tego co ja.
- Moi rodzice umarli kiedy miałem 10 lat. Trafiłem do domu
dziecka w którym byłem poniżany, jednak zawsze wierzyłem w Boga. To On dawał mi
siłę żeby żyć! Dla Niego i dla innych żeby im pomagać. – czytał mi w myślach.
- Przepraszam ja nie wiedziałam.
- Nic się nie stało już dawno się z tym pogodziłem i
zamknąłem za sobą ten rozdział. Będzie ciężko i to nie raz, ale pomyśl że są na
tym świecie takie osoby które Cię kochają i dla których warto żyć.
- Dziękuję, z całego serca księdzu dziękuję. – miałam jeszcze
większy mętlik w głowie jak dotychczas. Musiałam zadecydować co dla mnie będzie
najlepsze. Byłam przygotowana na to, że jeszcze nie raz będę płakać, ale czy
warto to wszystko tak bez walki przekreślić?
Kiedy ksiądz Peter opuścił moją salę, zaczęłam robić
podsumowanie całego swojego życia. Sumowałam wszystkie dobre i złe chwile. Chciałam
sprawdzić, których jest więcej. Może ja powinnam wziąć to wszystko na barki i
iść dalej? Czy powinnam przekreślić wszystko na starcie? Utrata rodziców boli i
to niemiłosiernie, ale oni na pewno chcieliby abym wyszła na ludzi, abym
spełniała swoje marzenia i żyła dalej. Wiem, że są ze mną każdego dnia, że
czuwają teraz przy moim łóżku. Postanowiłam, że pomyślę nad tym wszystkim od
nowa i poczekam na to co Bóg ma dla mnie w zapasie.
___________________________
Szczerze? Nie wiem jak podsumować ten rozdział. Jest dość długi i przede wszystkim dotyczy Boga, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodoba i może niektórym te słowa w czymś pomogą.
Zapraszam was również do obejrzenia zwiastuna:
ZWIASTUN.