poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 2.


- Nicole! Jesteś tam? Wstawaj! Spóźnisz się do szkoły!
- Mamo daj mi żyć! Zaraz wstanę!
- Jak się zaraz nie wstaniesz, to pójdziesz na pieszo do szkoły, księżniczko, bo tata zaraz wychodzi do pracy!
Wstałam z łóżka od niechcenia i udałam się z ubraniami do łazienki aby uszykować do szkoły. Po domu unosił się przepiękny zapach gofrów, które mama prawie każdego dnia dla mnie przyrządzała. Jest cudowną kobietą, troszczy się o mnie i o tatę. Z racji tego, że jestem jedynaczką, moi rodzice nie widzą poza mną świata.
Wychodząc do szkoły pocałowałam mamę w policzek, a kiedy stałam przed domem obróciłam się w stronę okna aby jej pomachać. W ułamku sekundy ujrzałam jej przerażoną twarz a sama odwracając głowę, zobaczyłam że samochód pędzi prosto na mnie. Krzyknęłam „ Kocham Was! ”, a potem ujrzałam tylko ciemność.

Obudziłam się cała zdyszana i przerażona! Nic dziwnego, że widzę ich nawet we śnie. Przecież jeszcze nie tak dawno widziałam się z nimi, mogłam ich przytulić i spędzać swobodnie czas z moją rodziną. Za oknem zapadał zmrok. Nie patrzyłam nawet na zegarek. Pora dnia była dla mnie nieistotna. Udałam się do łazienki, a potem do kuchni. Kiedy zauważyłam, że w mojej lodówce nie ma zapasu alkoholu bardzo mocno się zdenerwowałam. Wróciłam do pokoju i gwałtownym ruchem wzięłam do ręki mój telefon. Przypomniałam sobie, że kiedyś po sesji spotkałam pewnego chłopaka. Wyglądał na przyzwoitego, jednak jego charakter był dość mroczny. Nie pytajcie mnie o szczegóły, nie znam go dokładnie, ale wiem, że da mi to czego teraz potrzebuję. Wykręciłam numer chłopaka i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Cześć Jake. Z tej strony Nicole. Pamiętasz mnie? – cisza. Nikt się nie odezwał. Czyżbym pomyliła numery? Jednak osoba po drugiej stronie w końcu przemówiła.
- Cześć, jasne że Cię pamiętam. Co się stało, że dzwonisz?
- Mam sprawę. Chodzi mi o towar. Dasz radę załatwić mi coś dobrego i przywieźć do domu? Jeśli nie byłby to problem to kup mi zapas jakiejś dobrej wódki. Kase dostaniesz jak przyjedziesz. Mój adres znasz. Nie pytaj po co mi to tylko wykonaj moją prośbę, ok.?
- Dobra dobra mała nie pytam, nie interesuje mnie to po co Tobie taki asortyment. Będę za niecałą godzinę.
- Pośpiesz się.
- Bez nerwów maleńka. – phhh. On chyba nie wie z kim rozmawia. Maleńka? Nie powiem co on ma maleńkiego. Byłam podirytowana, ponieważ w moich żyłach nie płynał ani gram alkoholu. Ręce mi się trzęsły, a wszystkie rzeczy wyprowadzały mnie z równowagi, nawet cholerne tykanie zegara.

Wyszłam na taras aby zobaczyć, czy Jake czasami już nie przyjechał. Zaczęłam rozglądać się po okolicy i dostrzegłam młodą dziewczynę z dzieckiem na ręku. Mogła być w moim wieku, albo ciut młodsza. Zastanawiało mnie kim to dziecko dla niej jest. Synem? Bratem? Kuzynem? Zaczęłam jej się baczniej przyglądać. Patrzyła na to dziecko z wielką miłość, a w jej oczach dostrzegłam łzy, które po wypłynięciu zaczęły skapywać na ubranko dziecka. Byłam ciekawa co się stało, że ta młoda osoba była w takim stanie… Boże! Co się ze mną dzieje? W dupie mam to czy komuś jest źle! Ja sama nie potrafię się pozbierać. Mam na głowie więcej problemów i nie mam zamiaru przejmować się innymi…

Kiedy chłopak z moim zamówieniem opuścił moje mieszkanie, pośpiesznie udałam się do swojego pokoju, aby zobaczyć, czy przesyłka którą mi dostarczył, jest naprawdę taka cenna że musiałam wydać na nią prawie 300 $ ! Ujrzałam jakiś biały proszek. Nigdy nie bawiłam się w branie narkotyków, ale teraz łapałam się każdej używki. Rozsypałam trochę białej substancji na mój szklany stolik, z banknotu zrobiłam rulonik i wdychając powietrze ostrym ruchem wciągnęłam to paskudztwo. Nozdrza szczypały mnie niemiłosiernie! Postanowiłam poczekać chwilę na efekty, ponieważ nie wiedziałam co tak naprawdę czują ludzie, którzy są naćpani. Mijały minuty, aż w końcu minęła godzina, a ja jaka byłam taka jestem. Postanowiłam że powtórzę to jeszcze 2 razy, żeby mieć pewność że tą razą, załapię faze.

* po pewnym czasie *

Boże jak tu pięknie! W moim pokoju zaczęły latać kolorowe motyle które trzepotały radośnie skrzydłami. Zaczęłam się do nich uśmiechać. Czułam się odprężona i pełna szczęścia! Widziałam w oddali piękny wodospad, a do moich uszu dobiegał dźwięk szumu wody. Ten widok był przepiękny! Nie potrafię powiedzieć jak znalazłam się w tym miejscu, ale czułam się w pełni zrelaksowana i nie chciałam aby się to skończyło. Chwyciłam po butelkę alkoholowego trunku, która stała niedaleko mnie i spokojnie zaczęłam wlewać w siebie alkohol. Nie czułam ani zapachu, ani smaku tego co piję, ale czułam, że napój rozgrzewa mnie w środku. Usłyszałam hałas, bardzo mocne pukanie o drewniane drzwi, ale nie miałam zamiaru się ruszyć. Bałam się że jak wyjdę z tego świata to gdy wrócę wszystko pryśnie. Zaczęłam się radośnie i bardzo głośno śmiać. W odpowiedzi ktoś zaczął pukać w drzwi jeszcze mocniej, ale to zignorowałam. Za mgłą w oddali ujrzałam twarz mamy. Kroczyła po łące i wołała moje imię. Krzyczała tak głośno, że wstałam na nogi które lekko się ugięły pod moim ciężarem, jednak zaczęłam kroczyć do niej. Gdy dotarłam do miejsca w którym ją widziałam ona zniknęła. Zaczęłam ją wołać, jednak w odpowiedzi usłyszałam tylko ciszę. Runęłam na kolana i zaniosłam się płaczem. Gdzie jest moja mama?! Gdzie zniknęła?! Przestraszyłam się! Przecież ją widziałam. Słyszałam jak głośno woła moje imie… To musiała być ona. Przecież to moja mama!

Kiedy klęczałam na przedpokoju, a obraz wodospadu i przepięknej natury zniknęły, usłyszałam głośny huk. Nie miałam siły podnieść głowy aby zobaczyć co się dzieje. Z braku sił upadłam na bok i ostatnie co pamiętam to twarz Jane, którą widziałam za mgłą, oraz jej ręce które mocno uderzały mnie w moją znów pobladłą i jakże nieprzytomną twarz…

* kilka dni później *

Kiedy zaczęłam się budzić, a moje powieki powoli zaczęły unosić się ku górze, ujrzałam mocne światło, które bardzo raziło mnie w oczy. Ostatnie co pamiętam to przerażoną twarz Jane, nic więcej. Zaczęłam powoli rozglądać się po pomieszczeniu, ale nie ujrzałam nic znajomego. Nie wiedziałam gdzie jestem. Chciałam się poruszyć, wstać z łóżka i zapytać co się stało, ale moje ręce, nogi oraz pas były przywiązane grubymi paskami ze skóry do łóżka. Wtedy zaczęłam powoli wszystko rozumieć… Domyśliłam się, że jestem w szpitalu. Psychiatrycznym.

- Nicole! W końcu się obudziłaś. Coś Ty dziewczyno narobiła?! – zdenerwowana Jane gdy tylko dowiedziała się, że odzyskałam przytomność od razu pojawiła się przy mnie. Nie miałam ochoty nikogo widzieć, a tym bardziej z nikim rozmawiać. Odwróciłam głowę w stronę okna aby nie patrzeć na dziewczynę i traktowałam jej osobę jak powietrze. Cały czas mnie wyzywała, mówiła jak bardzo ją przestraszyłam, ale mnie to zupełnie nie obchodziło. Chciałam już zawsze być sama i zamartwiać się, aż na śmierć. Czułam, że samobójstwo będzie jedyną ucieczką, jednak nikomu o tym nie mówiłam, bo wiedziałam, że wtedy ze szpitala już tak szybko nie wyjdę. Moja przyjaciółka jednak nie dawała za wygraną. Chodziła w koło mojego łóżka aby tylko spojrzeć mi prosto w oczy jednak ja za każdą razą uciekałam wzrokiem. Nie mogłam patrzeć na ludzi. W każdym widziałam zabójcę moich rodziców! Każdego obwiniałam za ich odejście. Widok ludzi przyprawiał mnie o mdłości. Kiedy dziewczyna zaczęła działać mi na nerwy w końcu się odezwałam.
- Jesteś żałosna! Nienawidzę Cię słyszysz?! Wynoś się i zostaw mnie w świętym spokoju! – Jane stanęła w miejscu i patrzyła na mnie z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy. Zaczęła coś mówić, ale powtórzyłam moje słowa jeszcze głośniej i w końcu zrezygnowana opuściła mój pokój. W końcu zostałam sama i mogłam zacząć powoli obmyślać plan jak dołączyć do moich rodziców, którzy pewnie ze zniecierpliwieniem czekają aż do nich dołączę w tym innym, lepszym świecie.

_____________________________


Wiem, że początki są nudne i niekiedy męczące jednak nie chcę wszystkiego zbyt szybko wprowadzać, ponieważ wtedy to opowiadanie stałoby się nudne. Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które zaciekawi to opowiadanie i które będą chciały je czytać.

Jeśli macie jakieś pytania lub jeśli chcecie być informowani znajdziecie mnie tutaj: Twitter lub Ask.

9 komentarzy:

  1. hdsjkfhsjkdg brak słów!!!
    Wciąga mnie to powoli..
    I masz racje, może mnie zainspirujesz ♥
    @Evelina_F

    OdpowiedzUsuń
  2. Jsdjdjdjbnn świetny czekam na nn!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. wciągnęło mnie.
    możesz informować? @biebz_amazing

    OdpowiedzUsuń
  4. Inspirujesz mnie dziewczyno... i to bardzo :) Początki może i są nudne i męczące, ale nie wtedy kiedy Ty piszesz. To opowiadanie wcale nie jest nudne, a tym bardziej męczące. Jest tak cholernie życiowe, przypomina mi historię pewnej dobrze znanej mi dziewczyny. Oczywiście, ona nigdy JB nie poznała... ;cc Tak czy inaczej utalentowany ludziu chcę więcej! <3 3maj się, buźka ;** xx.@lauraPP04

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaciekawiło mnie i to bardzo. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu, :) Proszę informuj mnie o następnych rozdziałach @rysiiia . Zapraszam również do siebie http://rysiiia.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo jest genialny!:3 Najlepszy moment o motylkach i wogóle:D Czekam na kolejny:) //@Patoskaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się bardzo ciekawie, czekam na kolejne notki :) / @moniczak

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę patrzeć na to "każdą razą", tak się w ogóle mówi? ;p A, i Kordas przyczepił się, że pacjent na pierwszy rzut oka nie jest w stanie rozpoznać, że znajduje się na oddziale psychiatrycznym.

    A TERAZ WRÓĆMY DO MOJEJ OPINII:

    Nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak można wypić tyle alkoholu, jeszcze narkotyki i się nie zarzygać (pewnie dlatego że mam strasznie słabą głowę xd). A takie schizy jak ona miała po narkotykach ja mam przy wysokiej temperaturze, egal, już dawno powinnam być w psychiatryku :D W sumie to rozumiem co ta dziewczyna czuje, chociaż jest tylko postacią fikcyjną, ale niezwykle dużo nas łączy. No więc... pobyt w psychiatryku powiadasz? Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy!

    PS. Muszę popracować nad długością swoich komentarzy, są nienaturalnie długie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest kilka błędów, na początku w dialogu niepotrzebnie jest 'się', później 'Kiedy klęczałam na przedpokoju', powinno być 'w' i chyba coś jeszcze było.
    Nie znam się na narkotykach, ale po takiej dawce jaką ona wzięła i jeszcze to był jej chyba pierwszy raz, trzymałaby się na tak długo na nogach? No, ale dobra, nie ważne :).
    Źle robi, że odtrąca przyjaciółkę, ale rozumiem, że to dla niej straszny czas w życiu itd. dziwi mnie jedynie, że ta przyjaciółka wyszła, ale cóż, potwierdzenie, że nie była prawdziwa, bo prawdziwy by został, bo wiedziałby, że zostawienie jej samej teraz, nie jest dobrym pomysłem, więc może i lepiej w zasadzie.
    I ten psychiatryk na końcu mnie zaskoczył, nie powiem, oby szybko z niego wyszła i zaczęła się.. bawić? Wiem, jestem straszna, ale lubię jak coś się dzieje :D.
    Życzę weny i czekam na kolejny :) x.

    OdpowiedzUsuń