środa, 13 lutego 2013

Rozdział 3.


Odczuwaliście kiedyś potrzebę porozmawiania z kimś kogo tak naprawdę nie znacie? Kogoś, kto nic o was nie wie, kto nie zna waszej przeszłości i nie będzie was porównywał do tego jacy byliście kiedyś? Ja odczułam dzisiaj taką potrzebę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nie chcę rozmawiać z psychologiem czy psychiatrą chociaż oni właściwie mnie nie znają. Pragnęłam rozmowy z osobą duchowną, z księdzem. Nie jestem aż nad to wierzącą osobą, ale jestem katoliczką. Może zbyt często nie uczestniczę we mszy świętej z powodu lenistwa czy obowiązków, ale wierzę w Boga nawet po tym ile przykrości i bólu na mnie zesłał. Bóg. Kim on właściwie jest? Wszyscy doskonale wiemy, że Boga nikt nigdy nie widział, że jest duchem który czuwa nad każdym. Jest On władcą nieba i kieruje naszym życiem. To dzięki Niemu budzimy się każdego dnia. To On daje nam na barki tyle ile możemy znieść. Czy nie jest tak? Pomimo, iż Bóg jest naszym Ojcem, czuję do niego silny respekt i przyznam szczerze, że czasami się Go boję. Przeraża mnie myśl, że może zesłać na mnie jeszcze więcej cierpienia. Jestem dziewczyną o słabej psychice. Dość często się załamuje i płacze. Po śmierci rodziców odwróciłam się od Niego. Obwiniałam Go za wszystko. Teraz powoli wszystko się zmienia. Może nie aż do tego stopnia, że będę codziennie odmawiała pacierz i to dwa razy dziennie, ale myślę, że rozmowa z księdzem to dobry pomysł.

Do mojej sali co jakiś czas wpadał lekarz dyżurny albo pielęgniarki. Gdy mnie widzieli nie odzywali się do mnie ani słowem, z resztą wcale nad tym nie ubolewałam, ponieważ nie miałam ochoty z nikim na ten temat rozmawiać. Traktowałam ich jak powietrze, jak duchy których nie widzę. Miałam w nosie to co podają mi w kroplówce lub to co podają mi dożylnie. Najważniejsze dla mnie na ten czas było to aby się przełamać i poprosić kogoś o to aby przyszedł do mnie ksiądz. Obojętnie jaki byleby był księdzem.

Po obiedzie weszła do mojej sali pani sprzątaczka. Wyglądała na miłą, dlatego postanowiłam, że to właśnie ją poproszę o pomoc. Nie chciałam, żeby lekarze pomyśleli że proszę o ostatnie namaszczenie czy coś z tych rzeczy. Nie miałam zamiaru też się im tłumaczyć dlaczego akurat chcę porozmawiać z księdzem, a nie z nimi.
- Przepraszam panią. Mogłabym o coś panią poprosić? – zauważyłam na twarzy tej starszej kobiety zdziwienie oraz lekki strach, który wyczytałam z jej oczu. Może pomyślała, że coś mi się stało? – Niech się pani nie boi. – dodałam delikatnym głosem, na co twarz kobiety lekko się rozluźniła.
- Słucham Cię moje dziecko. Coś się stało? Może chcesz żebym poprawiła Tobie poduszkę? Widzę że przez te pasy nie jest Tobie wygodnie.
- Nie o to chodzi proszę pani. Mogłaby pani coś dla mnie zrobić? Chodzi mi o przysługę.
- Jeśli chcesz, żebym wyswobodziła Cię z tych pasów to moje dziecko musisz o tym zapomnieć. Nie mogę robić takich rzeczy.
- Nie o to mi chodzi. Chciałabym panią zapytać, czy nie zna pani może przypadkiem jakiegoś księdza? – specjalnie spojrzałam na jej twarzy aby zobaczyć jakie emocje wymalują się na jej buzi. Wiedziałam, że będzie zaskoczona, ale nie myślałam, że aż tak.
- Po co Tobie ksiądz drogie dziecko?
- Chciałabym z nim porozmawiać. Niech się pani nie martwi, nie chodzi mi o ostatnie namaszczenie czy jakiś inny sakrament. Po prostu chciałabym z nim porozmawiać. – starsza pani odetchnęła z ulgą i powoli usiadła na moim łóżku.
- Powiem szczerze, że znam takiego jednego wikarego. Jest młody, ale bardzo sympatyczny i dojrzały. Jego kazania, które głosi podczas mszy świętej naprawdę potrafią dać człowiekowi do myślenia.
- Świetnie. W takim razie czy mogłaby pani poprosić go o spotkanie ze mną? Bardzo mi na tym zależy.
- Oczywiście. Postaram się dzisiaj z nim porozmawiać drogie dziecko. Podejrzewam, że jutro Cię odwiedzi.
- Będę pani bardzo wdzięczna. I jeśli bym mogła prosić, niech ta rozmowa zostanie między nami dobrze? Nie chcę z nikim rozmawiać o moim życiu.
- Dobrze. Nie ma problemu. Teraz muszę uciekać, ponieważ obowiązki mnie wzywają.
- Jasne, rozumiem. I jeszcze raz bardzo pani dziękuję. – kobieta lekko się do mnie uśmiechnęła, po czym zniknęła za drzwiami sali.

Byłam rozbita. Moje myśli krążyły pomiędzy życiem, a śmiercią. Nie chciałam nikogo prosić o pomoc, ale czułam, że jeśli się komuś porządnie nie wyżalę to pęknę i myśli samobójcze mnie nie opuszczą. Chciałabym zawalczyć, spróbować ułożyć sobie życie. Z drugiej strony jednak chciałabym to zakończyć i mieć święty spokój. Straciłam najważniejsze dla mnie osoby. Rodziców, przez wypadek i swoją najlepszą przyjaciółkę, z własnej nieprzymuszonej woli. ‘ Jestem beznadziejna. ‘ Tylko to krążyło mi po głowie. W szpitalu czułam się jak roślinka. Nie mówiłam, nie jadłam, nie piłam. Cały czas byłam przywiązana pasami, jakbym była osobą agresywną. Nie wiem czy to zgodne z prawem, ale nie zagrażałam zdrowiu czy życiu innych pacjentów. Powiedziawszy szczerze ten szpital był dziwny. Żadnego lekarza nie interesowało to jak się czuję, czy chcę z kimś porozmawiać. Było tu mrocznie i spokojnie aczkolwiek bałam się tu spać, ponieważ miałam jakieś ‘wizje’ że ktoś przyjdzie w nocy i mnie zamorduje. Wiem, że moja wyobraźnia jest dość bujna, ale to w końcu szpital psychiatryczny.

Kiedy się obudziłam, za oknem wschodziło słońce. Nie wiedziałam jaki jest dzień tygodnia, ani która jest godzina. Czułam się jakbym żyła zupełnie w innym świecie. Tu czas nie grał roli, jakby się zatrzymał. Musiałam skorzystać z toalety jednak sama nie potrafiłam się wyswobodzić z tych przeklętych pasów. Nie wiedziałam jak mam wezwać pomoc, ponieważ nikt nie położył mi w pobliżu dłoni żadnego guzika abym mogła wezwać pielęgniarki. Pozostało mi jedno. Krzyk. Na początku podniosłam tylko głos, nie chciałam robić wokół siebie zamieszania jednak potem moje wołanie zamieniło się w rozpaczliwe krzyczenie, dzięki czemu od razu obok mojego łóżka pojawiły się aż 3 pielęgniarki.
- Dlaczego się pani tak drze?! – nie ma co. Siostra o brązowych włosach i wyłupiastych oczach była bardzo miła.
- Chcę skorzystać z toalety. Mogą mnie panie łaskawie odpiąć żebym mogła tam dojść? – wszystkie trzy równo na siebie spojrzały i zaczęły się śmiać. ‘Czy ja powiedziałam coś śmiesznego?’
- Chyba pani żartuje.
- To jak inaczej mam skorzystać z toalety? – powoli zaczynałam się irytować.
- Nigdzie pani nie pójdzie. Damy pani takie plastikowe urządzenie i tam pani zrobi to co potrzebuje. – tego już było za wiele! Traktowały mnie jak osobe która jest naprawdę w ciężkim stanie i nie kontaktuje ze światem.
- Pani sobie że mnie żarty stroi? Przecież nie jestem niepełnosprawna i potrafię pójść na własnych nogach do toalety!
- Może pani nie podnosić na nas głosu? Takie są przepisy. Albo pani się załatwi tam gdzie pani damy, albo nie zrobi pani nic.
- Czy wyście powariowali?! Nie traktujcie mnie jak dziecko! Potrzebuję trochę prywatności! Nie będę załatwiać potrzeby w łóżku! Może mam się jeszcze wykąpać leżąc związana pasami?
- Oj chyba się pani robi agresywna. Daniell przynieść jakieś leki, trzeba te pacjentkę wyciszyć. – tego było już za wiele. Jak miałam się nie denerwować?
- Niech sobie pani ze mnie nie kpi! Nie jestem agresywna! Chcę po prostu jak normalny człowiek skorzystać z toalety! – nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam krzyczeć.
- Daniell! Pośpiesz się!
- Nie dawajcie mi żadnych płynów! Mam tego dość! Czy wy nie widzicie, że ja nikomu krzywdy do jasnej cholery nie zrobię?! Po prostu chcę skorzystać z łazienki! – niestety na nic zdały się moje prośby. Pielęgniarka przyszła ze strzykawką i nim się obejrzałam podała mi dożylnie jakiś lek.
- No teraz będzie pani spokojna. Miłych snów!
- Suki. – powiedziałam pod nosem. Żadna z nich tego nie usłyszała. Jedna z nich prychnęła i wszystkie trzy rządkiem spokojnie wyszły ze sali. Poczułam że robię się senna. Musiały mi dać coś odurzającego, bo nim się obejrzałam moje powieki zrobiły się ciężkie, a ja zasnęłam.

- Pani Nicole? – poczułam jak ktoś dotyka mojego przedramienia i lekko nim szturcha. Moje powieki powoli zaczęły unosić się ku górze, a ja zauważyłam że w moim pokoju znajduje się jakiś mężczyzna. Odruchem bezwarunkowym od razu się wzdrygnęłam, ponieważ lekko się przestraszyłam.
- Niech się pani nie obawia. Jestem Peter. Ksiądz. – popatrzyłam na niego uważnie. Brunet, o niebieskich oczach, po trzydziestce. Wyglądał sympatycznie i moim zdaniem wzbudzał zaufanie. Od razu moje nerwy się uspokoiły i postanowiłam się odezwać.
- Miło księdza widzieć. I proszę się tak do mnie oficjalnie nie odnosić. Wystarczy, że będzie się ksiądz do mnie zwracał po prostu Nicole.
- Dobrze, w takim razie Nicole, wyjaśnij mi dlaczego poprosiłaś mnie o rozmowę. – konkretny ksiądz. Od razu przechodzi do sedna.
- Chciałam porozmawiać z kimś obcym, z kimś kto po prostu mnie nie zna i nie będzie mnie oceniał. Odczułam rozmowę porozmawiania z księdzem, nie wiem dokładnie jak wytłumaczyć dlaczego. Chodzi mi między innymi o Pana Boga.
- Rozumiem. W takim razie powiedz co się dzieje, z miłą chęcią Cię wysłucham. – Wzięłam głęboki wdech i przez moment myślałam co tak właściwie chcę powiedzieć.
- Proszę księdza, od pewnego czasu dzieją się w moim życiu same złe rzeczy z którymi po prostu nie potrafię sobie poradzić. Niedawno straciłam moich rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, a potem przyjaciółkę… - zaczęłam mu wszystko dokładnie opowiadać. Nie jedna łza spłynęła po moim policzku, jednak ksiądz Peter mi nie przerywał, ani nie wtrącał swojego słowa. Po prostu siedział, patrzył na mnie i bardzo uważnie słuchał.
- … dlatego przez to wszystko czuję, że oddaliłam się od Boga, że to wszystko Jego wina. Straciłam pewność siebie, jakaś część mnie w środku umarła. Zagubiłam się i nie potrafię odnaleźć. Myślę o tym, żeby ze sobą skończyć, ale z drugiej strony boję się tego. Boję się, ponieważ wiem, ze moi rodzice są teraz w niebie, a ja zastanawiam się gdzie moja dusza po śmierci by trafiła. Proszę księdza, błagam niech mi ksiądz pomoże.
- Nicole. Może i na pierwszy rzut oka jesteś słabą osobą, jednak w głębi duszy Twoja siła jest o wiele większa, ale Ty jej nie dostrzegasz! Aby Cię uświadomić, z tego co uczy nas Bóg, dusza samobójcy jest potępiona i trafia do piekła. Jak wiesz to Bóg daje nam życie i tylko On ma prawo nam je odebrać. Twoi rodzice zginęli tragicznie, ponieważ Bóg tak chciał. Wiem, ze trudno się Tobie z tym pogodzić. Ja wiem na ten temat więcej, ponieważ jestem księdzem i codziennie uczę się czegoś nowego na temat naszej wiary. Jesteś młoda, całe życie przed Tobą, ale czy to nie grzech mieć tak tragiczne myśli? Czy pomyślałaś o tym, że Pan Bóg kiedyś Tobie to wszystko wynagrodzi? – spojrzałam przed siebie i na moment zastanowiłam się nad tym wszystkim. Ksiądz miał rację, ale łatwo mu mówić. Nigdy nie przeżył tego co ja.
- Moi rodzice umarli kiedy miałem 10 lat. Trafiłem do domu dziecka w którym byłem poniżany, jednak zawsze wierzyłem w Boga. To On dawał mi siłę żeby żyć! Dla Niego i dla innych żeby im pomagać. – czytał mi w myślach.
- Przepraszam ja nie wiedziałam.
- Nic się nie stało już dawno się z tym pogodziłem i zamknąłem za sobą ten rozdział. Będzie ciężko i to nie raz, ale pomyśl że są na tym świecie takie osoby które Cię kochają i dla których warto żyć.
- Dziękuję, z całego serca księdzu dziękuję. – miałam jeszcze większy mętlik w głowie jak dotychczas. Musiałam zadecydować co dla mnie będzie najlepsze. Byłam przygotowana na to, że jeszcze nie raz będę płakać, ale czy warto to wszystko tak bez walki przekreślić?

Kiedy ksiądz Peter opuścił moją salę, zaczęłam robić podsumowanie całego swojego życia. Sumowałam wszystkie dobre i złe chwile. Chciałam sprawdzić, których jest więcej. Może ja powinnam wziąć to wszystko na barki i iść dalej? Czy powinnam przekreślić wszystko na starcie? Utrata rodziców boli i to niemiłosiernie, ale oni na pewno chcieliby abym wyszła na ludzi, abym spełniała swoje marzenia i żyła dalej. Wiem, że są ze mną każdego dnia, że czuwają teraz przy moim łóżku. Postanowiłam, że pomyślę nad tym wszystkim od nowa i poczekam na to co Bóg ma dla mnie w zapasie.

___________________________

Szczerze? Nie wiem jak podsumować ten rozdział. Jest dość długi i przede wszystkim dotyczy Boga, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodoba i może niektórym te słowa w czymś pomogą.

Pytania? Ask
Znajdziecie mnie również na TT: Natsensible
Zapraszam was również do obejrzenia zwiastuna: ZWIASTUN.

12 komentarzy:

  1. świetny, piszesz o ważnych tematach w życiu człowieka, ten rozdział dał mi domyślenia, dziękuję @biebz_amazing

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu dobiłaś mnie tym rozdziałem...
    Czasami sama się zastanawiam czy Bóg istnieje...
    Czekam na nowy rozdział, ten był świetny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow rozdział bardzo hymn religijny.... Czekam na Justin'a / @next2youbieber

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!!!! Czekam na nn!! Mam nadzieje ze nie długo będzie Justin

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku , kocham to <3 Dawno nie czytalam tak dobrego bloga , jest taki dojrzaly ! PISZ SZYBKO ROZDZIAL!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział jak i cały blog, fajnie, że dodajesz często rozdziały ;) czekam z niecierpliwością na rozdział w którym pojawi się Justin ^^

    http://opowiadania-paulikka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo zaciekawił mnie Twój blog z tym opowiadaniem, więc postanowiłam go przeczytać. Nigdy nie spotkałam się z taką treścią i historią na początku. Podoba mi się :)
    Wiem, że początki są trudne, bo sama tworzę opowiadania, ale będzie dobrze :)
    czekam na więcej @lonelyladyrauhl :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ateistką, więc na temat treści związanych z bogiem (i tu musisz mi wybaczyć, bo nie mam zamiaru pisać jego imienia wielką literą), jednak polubiłam postać Petera. W sumie on tu pewnie pojawił się tylko jeden raz, jednakże codziennie mam styczność (może nie bezpośrednio, ale w mediach i z opowieści rodziny) z księżami (tak to się odmienia?), dla których nie liczy się nic innego jak tylko pieniądze, więc taka postać Petera, chociaż całkowicie przez Ciebie wykreowana była miłą odmianą :) A co do tych lekarzy to w sumie ciężko mieć ich inny obraz, bo i nasi realni medycy zachowują się dokładnie w ten sposób(Kordas by mnie walnął za to stwierdzenie, ale cicho xd). Może nie wszyscy, ale większość.

    Wiesz, że czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że w miarę szybko go dodasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogę zdradzić, że jeśli chodzi o księdza to nie jest postać wykreowana. jest oparta na fakcie, ponieważ ta część wątku z nim to opis sytuacji jaka mi się przytrafiła :) wiec zdarzają się księża, którzy nie lecą na kase. :) aaaa i nie odmienia się księżami, a księżmi :) :)

      Usuń
  9. kobieto , mnie zamurowało .. jesteś tak marnującym się talentem . :c mało kumpla nie zabiłam jak przypadkowo mi przeszkodził czytać a sam czyta podobno od początku ;> życzę ci by ten blog był tym najpopularniejszym blogiem w polsce bo należy ci się .. <3 i czekam na kolejną część . d ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeżeli chodzi o księdza, Boga i to wszystko, to przepraszam, ale nie jestem osobą bardzo wierzącą i po prostu do mnie to nie przemawia. Jasne, na pewno ten rozdział jest bardzo dobry i nie będę zaprzeczać, ale no, ja po prostu nie wierzę, aż tak bardzo i dlatego tego nie kupuję.
    Mimo wszystko jednak świetnie to napisałaś. I tak myślę, bo czasami jak pisałaś to najpierw dawałaś to co ona myśli, a dopiero później wypowiada te same słowa, może zamień to tylko na jej słowa? Unikniesz pisania dwa razy tego samego i będzie na pewno ciekawiej :).
    Dobra, lecę nadrabiać dalej ;D.

    OdpowiedzUsuń
  11. BOSKIEEE ! <3 333 :***

    OdpowiedzUsuń