Czuje się strasznie samotna. Nikt mnie nie odwiedza, nie mam
kontaktu ze światem zewnętrznym. Dlaczego? Ponieważ odrzuciłam pomocną dłoń
mojej przyjaciółki która chciała mi pomóc. Jaka ja jestem głupia. Bez niej to
już nie to samo. Ona zawsze opiekowała się mną jak starsza siostra. Była zawsze
przy mnie kiedy działo się w moim życiu coś niedobrego. Dlaczego dopiero w
szpitalu musiałam zrozumieć jak bardzo jej potrzebuje? Jak bardzo za nią
tęsknię? Odrzuciłam ją i to nie daje mi spokoju. Jestem zła na siebie już nie
na nią chociaż nie powiem, że byłam na nią wściekła kiedy wparowała do mojego
domu, przez co znalazłam się tu gdzie teraz jestem. Jak mam to naprawić? Boję
się, że na to może być już za późno.
Traktowali mnie w tej placówce jak jakiegoś intruza. Nie wiem
ile dni już tu jestem. Tydzień, dwa? Cały czas w pasach i na dodatek nie chcą
mnie z nich na moją prośbę wyswobodzić. Nawet do tej przeklętej łazienki nie
mogę się dostać! Co jest tu do cholery nie tak? Dawno również nie widziałam
pani salowej z którą wcześniej rozmawiałam. Nie wiem nawet jak się nazywa.
Szkoda, ponieważ chętnie zamieniłabym z nią kilka słów, bo niedługo zwariuję.
Pod wieczór, kiedy pielęgniarka przyniosła mi kolację i gdy
zaczynała mnie karmić powiedziała, że niebawem zostanę uwolniona z pasów i będę
mogła pospacerować po oddziale. ‘ Nareszcie! ‘ Niestety nie określiła dokładnie
kiedy, mam jednak nadzieję, że nastąpi to niebawem, bo inaczej nabawię się
odleżyn.
Kiedy się obudziłam byłam zdziwiona, że leżę na boku. Po
chwili dotarło do mnie, że jestem ‘wolna’! Mogłam wstać z łóżka i w końcu
rozprostować kości. Jednak to nie było takie łatwe jak się wydawało. Kiedy
próbowałam stanąć o własnych siłach na nogach upadłam na posadzkę. Lekko się
skrzywiłam z bólu, który odczuwałam w okolicy biodra. Syknęłam. Próbowałam
wstać jednak na marne.
- Hej nic się Tobie nie stało? – podszedł do mnie jakiś
chłopak, w białym fartuchu. Twarz miał znajomą, ale nie mogłam go z nikim
skojarzyć.
- Nie chyba nie, tylko strasznie boli mnie biodro. I nie
mogę wstać. Mógłbyś mi pomóc?
- Jasne. – chłopak sprawnym ruchem wziął mnie na ręce i
delikatnie położył na łóżku. – Gdzie Cię boli?
- Tutaj. – wskazałam miejsce w którym ból się nasilał a on
delikatnie mnie tam dotknął. Przeszył mnie straszny ból, a ja domyśliłam się,
że coś jest nie tak.
- Chyba mocno potłukłaś sobie lewe biodro.
- Doprawdy? Co Ty nie powiesz. – prychnęłam, na co
nieznajomy lekko się skrzywił. Dotarło do mnie, ze moje zachowanie było
niegrzeczne. – Przepraszam. Po prostu jestem wykończona przebywaniem w tym
szpitalu i wszystko mnie drażni.
- Rozumiem, nic się nie stało. Poczekaj tu na mnie, nigdzie
się nie ruszaj. Zaraz wrócę.
- Ok. – odparłam i leżałam bez ruchu. Bałam się poruszyć,
ponieważ nie chciałam odczuć tego ogromnego bólu. Chłopak po niecałych 3
minutach był znowu obok mnie.
- Spuść trochę spodnie i podnieś koszulkę. Wysmaruję Tobie
biodro maścią rozgrzewającą na potłuczenia. Powinno pomóc. – poprosił, a ja z
zawahaniem wykonałam jego polecenie.
- Ojej.
- Co się stało? Coś nie tak?
- Masz strasznego siniaka! Ale nie bój się, zaraz temu
zaradzimy. – chłopak lekko się zaśmiał.
- Bardzo śmieszne. Z siniakami nie jest mi do twarzy. –
delikatnie się uśmiechnęłam na co odwzajemnił mój gest.
- Gotowe. – oznajmił i skierował się do umywalki aby umyć
ręce.
- Dziękuję.
- Teraz się przykryj, żebyś to porządnie rozgrzała. –
skinęłam głową i wykonałam polecenie chłopaka w białym fartuchu. Miał piękne
czekoladowe oczy. Jego usta były pełne, a kości policzkowe wyraziste. Ogólnie
jego twarz była sympatyczna.
- Przepraszam, ale odnoszę wrażenie, że gdzieś Cię już
widziałam. – nieznajomy spuścił głowę i chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Tak na pewno widziałaś mnie albo w telewizji, albo w
Internecie. Przepraszam nie przedstawiłem się. Jestem Justin, Justin Bieber. –
na te słowa szczęka mi opadła. Wiedziałam że gdzieś go widziałam! Ale zaraz. Co
on tu robi?
- Ja jestem Nicole McCartney. Co Ty tutaj robisz? Taka
gwiazda jak Ty chyba nie odwiedza szpitali psychiatrycznych?
- Jestem tutaj w celach charytatywnych. Lubię pomagać innym.
Odwiedzam różne szpitale czy ośrodki. Tutaj jestem pierwszy raz. – uśmiechnęłam
się lekko. Wydawał się sympatyczny, ale przecież to gwiazda! Zaczynało się
robić ciekawie.
- Rozumiem. W takim razie nie zatrzymuję Cię już. Pewnie
masz dużo do roboty.
- Skądże. Chętnie z Tobą posiedzę, jeśli oczywiście
pozwolisz. – lekko się zarumieniłam, ale pewnie skinęłam głową na znak że się
zgadzam.
- Słyszałem Twoją historię. Bardzo mi przykro z powodu
rodziców. Pielęgniarki non stop o Tobie mówią. Niekiedy są strasznie wredne.
- Tak wiem, ostatnio dały mi coś dożylnie i momentalnie
zasnęłam. Nie chcą mi nawet powiedzieć jaki jest dzień tygodnia, nie wiem ile
tutaj już siedzę.
- Dziś jest czwartek. 8 maj. Godzina 11:12.
- Cóż za dokładność. Dziękuję! Czyli z moich obliczeń
wynika, ze spędziłam tutaj już 3 tygodnie.
- Nie martw się, niedługo Cię wypuszczą. Widać, że jakoś się
trzymasz.
- Dzięki. Ale to pozory szczerze powiedziawszy. Chciałabym
już wrócić do domu. Muszę przeprosić moją przyjaciółkę, a nie wiem jak mam się
z nią skontaktować. Nie mam tutaj ani telefonu ani laptopa. Jestem totalnie
odcięta od świata. – Justin usiadł wygodnie w fotelu i chwilę się nad czymś
zastanawiał.
- Może chcesz skorzystać z mojego? Nie wolno tutaj wnosić
telefonów, ale mi udało się go przemycić.
- mogłabym? Będę dozgonnie wdzięczna! – Chłopak podał mi
swojego czarnego iPhone a ja zaczęłam pisać wiadomość sms do Jane z prośbą
odwiedzenia mnie. Miałam nadzieję, że przyjdzie… Muszę ją przeprosić.
Trochę się krępowałam z powodu obecności celebryty, który
nadal siedział w moim pokoju, jednak przyznam szczerze, że rozmawiało nam się
dość dobrze. Kiedy opowiadał mi o swojej karierze, nawet nie wiem kiedy
zasnęłam. Wiem, że to z mojej strony bardzo niegrzeczne zachowanie, ale leki
które mi podają, są bardzo wyciszające, wręcz usypiające.
Usłyszałam hałas na korytarzu co momentalnie sprawiło, że
moje oczy otworzyły się najszerzej jak tylko mogły. Próbowałam wstać z łóżka
jednak odczułam przeszywający mnie ból. Od razu zrezygnowałam z pomysłu
spacerowania po korytarzu. Byłam tak zajęta szumem za drzwiami, że nawet nie
zauważyłam iż ktoś siedzi w fotelu. W sali było dość mrocznie więc nie
potrafiłam określić co to za osoba.
- Kto tu jest?
- To ja. – Jane. Od razu poznałam jej spokojny i miękki głos
jednak tym razem dało się dostrzec że jest przepełniony bólem.
- Jane. Tak bardzo dziękuję, że przyszłaś.
- co się stało, że chciałaś mnie widzieć? – jej ton był dość
oschły. Wcale się jej nie dziwiłam, ponieważ zdawałam sobie doskonale sprawę z
tego jak mocno ją skrzywdziłam.
- Chcę Cię przeprosić. Ostatnie wypowiedziane przeze mnie
słowa były nie na miejscu. Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Ze złości? Z
rozpaczy? Po prostu byłam przerażona, że pojawiłam się tutaj. Jane, ja Cię
kocham jak siostrę i nie chcę Cię stracić. Tak bardzo Cię przepraszam. Wybacz
mi, proszę. – dziewczyna siedziała z kamiennym wyrazem twarzy i zapatrzona w
jeden punkt zaczęła rozmyślać. Bałam się, że mnie odrzuci chociaż jej
zachowanie byłoby w pełni uzasadnione. Zasłużyłam na to po tak mocnych i
przykrych słowach jakie wypowiedziałam.
- Cóż. Tego co powiedziałaś, nie da się tak po prostu
wymazać. Twoje słowa bardzo mocno mnie skrzywdziły. Ja miałam dobre intencje,
chciałam Tobie pomóc, wyciągnąć Cię z tego bagna. Chciałam abyś czuła moje
wsparcie. Ja rozumiem, że byłaś na mnie o to zła że chciałam uratować Tobie
tyłek i po części rozumiem to jak się zachowałaś, ale skad mogę mieć pewność,
że nie myślisz tak na poważnie?
- Jane, ja mówiłam to w złości. Nie wiem jak mam Tobie
udowodnić, że to co mówiłam jest nieprawdą. Uwierz mi, że leżąc w tym
przeklętym szpitalu dużo zrozumiałam. Kiedy Cię stracę zostanę sama i już w
ogóle nie będę miała po co żyć. Jesteś dla mnie jak rodzona siostra. Znamy się
10 lat. Wiesz, że zawsze ale to zawsze jestem Twoją przyjaciółką i że nigdy nie
chciałabym Cię stracić. Jeśli jednak postanowisz odejść, będę musiała się z tym
pogodzić, ale chciałabym zrobić wszystko żebyś tylko tego nie zrobiła. – nawet sobie
nie wyobrażacie jak bardzo bałam się odpowiedzi na moje słowa. Bałam się że
usłyszę, że z naszą przyjaźnią koniec. Zawaliłam i zdaję sobie z tego doskonale
sprawę, ale zrobię wszystko żeby odzyskać jej zaufanie do mnie.
- Uspokój się. Przecież wiesz, że nigdy Cię nie zostawię! Wiem
przecież, że nasza przyjaźń jest w stanie przetrwać wszystko. Będę z Tobą
nadal. A o tej sprawie zapomnijmy ok.?
- Kocham Cię siostro!
- Ja Ciebie też. – wielki i ciężki kamień spadł z mojego
serca. Byłam zadowolona że wszystko powoli zaczyna się układać.
Jane siedziała przy mnie kilka godzin. Plotkowałyśmy,
opowiadała mi co dzieje się na zewnątrz a ja podzieliłam się z nią opowieścią o
Justinie, którego dzisiaj poznałam. Na początku nie była w stanie mi uwierzyć. Przekonywałam
ją chyba z pół godziny. Uwierzyła dopiero wtedy, kiedy chłopak wszedł do mojej Sali.
- I jak się czujesz? Jak z biodrem? – Jane oniemiałam, a ja
razem z nią. Nie sądziłam, ze kiedykolwiek tu wróci, a już w ogóle nawet nie
śniłam, że będzie mnie pamiętał.
- Dziękuję, już lepiej. Nadal boli ale jakoś przeżyję.
- To dobrze. – nastała niezręczna cisza. Postanowiłam, że
przedstawię moją przyjaciółkę Justinowi. Podał jej rękę i dosiadł się do nas
jak gdyby nigdy nic. Moja siostra wypytywała go o różne sprawy związane z jego
karierą, a ja leżałam i bacznie przysłuchiwałam się jego odpowiedzią. Wydawał
się miły, jednak miałam do niego ogromny respekt z powodu tego kim był.
Ten dzień był dość wyczerpujący i długi. Kiedy moi goście
opuścili moją ‘sypialnię’ ułożyłam się wygodniej na łóżku i zaczęłam rozmyślać.
Musiałam ułożyć plan swojego dalszego życia. Musiałam mieć jakieś marzenia,
cele. Pragnę się zmienić i powoli stanąć na nogi. Wierzę, że dzięki Jane i
innym osobą mi się uda. Na początku muszę jednak załatwić sprawy związane z
pracą. Chciałam się rozwijać dalej w modelingu i pokazać innym, że warto
zawalczyć. Może założę własnego bloga na którym będę opisywała swoje życie? Być
może dzięki temu pomogę innym nastolatką. To byłby szczytny cel.
Od posmarowania biodra się wszystko zacznie. Super, że wreście się poznali. No i oczywiście mam nadzieje, że coś miedzy nimi zaiskrzy :)
OdpowiedzUsuńczekam na rozdział 5 :*
lonelyladyrauhl3.blogspot.com zapraszam :)
hm, cóż... rozdział kieruje wszystko na dobrą drogę (czyt. rozwój wydarzeń) ... fajnie, że wkońcu się poznali, mimo, że nie w najlepszych okolicznościach ... fajnie się wszystko potoczyło :)
OdpowiedzUsuńpo częstotliwości dodawania rozdziałów śmiem stwierdzić, że masz teraz ferie :) i zapewne mam rację.
Czekam na rozdział 5.
Ciumki :)
Swietny ;)
OdpowiedzUsuńAAAAAA Justin! Mój ulubiony rozdział! <3 Już nie mogę doczekać się kolejnego. ^^ @purpledream95
OdpowiedzUsuńNareszcie sie poznali :) boski czekam na nn!!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ! Czytam kilka takich blogów z opowiadaniami , ale muszę stwierdzić , że twój jest najlepszy ! Fajnie dobierasz słowa , wszystko jest przemyślane i zgodne . Rozdział na 6 ! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNooo w końcu Justin heheh :D
OdpowiedzUsuńSmarowanie biodra,też bym tak chciał :D
świetny <3 dodaj kolejny jak najszybciej!:D
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadania-paulikka.blogspot.com/
Hymm...nie wiem czemu ale cos w tym rozdziale mi sie nie podobało cos sparwilo ze nie czytałam go z przyjemnoscia. Moze zbyt szybka akcja, albo zbyt szybkie poznanie sie z Justinem. Ale napisany był bardzo dobrze, takze nie rzejmuj sie moja dokładnoscia i szczeroscia czekam na nastepny! / next2youbieber
OdpowiedzUsuńświetny <3 hah, justin pomocnik w psychiatryku :3 czekam na następny
OdpowiedzUsuńPoczątek napisałaś w różnych czasach, dopiero później skupiłaś się i pisałaś w przeszłym. Może to nie jest jakiś tam wielki błąd, ale lepiej się czyta, jak jest wszystko w jednym, popracuj nad tym :).
OdpowiedzUsuńTeraz co do treści, poznanie z Justin'em - w końcu! :D. Pogodzenie z Jane - nareszcie! :D. Teraz już wszystko zapowiada się dobrze :).
A teraz lecę dalej :D.